Historia Wędrowników z „Trzeciej”
Jakiś czas temu daleko na Mazurach, nad jeziorem Gołdapiwo skąpanym w świetle zachodzącego słońca (albo wschodzącego… nie pamiętam dokładnie), w lasach, które szumiały nucąc swoją własną piosenkę i gdzie komary brzęczały swoje uwertury, w głowach kilkorga ludzi zaświtała wspaniała myśl o utworzenia własnej drużyny. Mowa bowiem o harcerzach, a rzecz działa się w Przerwankach (jakby się ktoś nie domyślił).
Jakiś czas temu daleko na Mazurach, nad jeziorem Gołdapiwo skąpanym w świetle zachodzącego słońca (albo wschodzącego… nie pamiętam dokładnie), w lasach, które szumiały nucąc swoją własną piosenkę i gdzie komary brzęczały swoje uwertury, w głowach kilkorga ludzi zaświtała wspaniała myśl o utworzenia własnej drużyny. Mowa bowiem o harcerzach, a rzecz działa się w Przerwankach (jakby się ktoś nie domyślił).
Zaczęliśmy od założenia Zastępu Wędrowniczego, a marzenia o drużynce pozostawiliśmy na później;P Początki były bardzo zabawne. W drodze do Przerwanek dowiedziałam się od Moniki, że razem z Agatką, Martą i Agatą będę tworzyć coś na kształt takowego zastępu. Świetnie się razem bawiłyśmy podczas jazdy autokarem, zważywszy na fakt, że siedziałyśmy na końcu pod pretekstem patrzenia czujnym wzrokiem na harcerzy. Szczerze mówiąc wtedy jeszcze nie wiedziałam jaki zaszczyt mnie kopnął do czasu, aż okazało się, że to ja będę GO (tzn. zastęp o nazwie „Szalone mamuty w zielonych martensach”) meldować. Bardzo wczułam się w rolę i później już automatycznie powtarzałam na apelu „stan dwa plus jeden”. Nic nam jednak humoru zepsuć nie mogło! W pamięci drużynki utrwaliłyśmy się jako Wędrowniczki, a naszej znajomości popsuć nie mogło już nic. Nawet długaśne odprawy i zagadki logiczne między trzecią a czwarta nad ranem:D Myślę nawet, że to nas utrwaliło w przekonaniu, że także w ekstremalnych warunkach sobie poradzimy!
Na przekazaniu barw (również na obozie) poznałyśmy Martę Kisiel i Julitkę. Tak więc nasz skład tworzył już jeden Siarek i siedem druhen: ja, Marta (mak), Agatka, Agata, Monika, Marta i Julitka. Na festiwalu pokazaliśmy się już w pełnej krasie. Nie mówię o kolorze koszulek, w których się zaprezentowałyśmy, ale liczbie Wędrowników: gitarzysta, który gra i śpiewa nawet wtedy, kiedy śpi i płeć piękna naszego zastępu, w którego skład (jak się później okazało) oprócz wspomnianej siódemki wchodziła także Beata. Tak więc poznawaliśmy się wszyscy stopniowo… powolutku, ale z wyraźnym skutkiem:)
Po obozie sprawy integracji, wspólnej działalności na rzecz powstania nie tylko już zastępu, ale i drużyny, potoczyły się z hukiem. Pod koniec września wyjechaliśmy na rajd do Zakopanego, gdzie poznaliśmy wiele nowych fantastycznych osób, a ja zyskałam świeższe spojrzenie na symulacje (czyt. nigdy nie kładź rannej na czymś, czego sama później nie uniesiesz). W Zakopanem (chociaż nie tylko) odkryliśmy w sobie zamiłowanie do śpiewania – taki z nas rozśpiewany skład, zrozumieliśmy wreszcie, że Monika ma potencjał przywódczy oraz że razem nie zginiemy! W drodze z Zakopanego odbyła się także jedna z naszych pierwszych zbiórek, a poprowadziła ją Julita. Dużo mówiliśmy o Wędrownikach i wędrowniczej symbolice, a kiedy skończyliśmy byliśmy już bardzo blisko Warszawy.
Później zdarzało się jeszcze mnóstwo okazji ku lepszemu poznaniu się nawzajem. Pojechaliśmy na Palmiry, gdzie znowu mogliśmy wspólnie powędrować, pośpiewać do białego rana, powylegiwać się na polanie podczas corocznej imprezy, z czym się wiąże odpoczynek z miską grochówki w ręku. Chociaż mieliśmy tak mało czasu dla siebie i tak się świetnie bawiliśmy. Czasami wydaje mi się, że porozumiewamy się bez słów, kiedy to po prostu idziemy w milczeniu (co się nam rzadko zdarza) lub leżymy sobie i nic nie robimy. Taaak… „nicnierobienie” to fantastyczne zajęcie:D
Do dzisiaj przeprowadziliśmy już kilka ciekawych zbiórek, braliśmy udział w przekazaniu Betlejemskiego Światełka Pokoju, byliśmy na Wigilii Hufcowej i Szczepowej oraz na „Starcie harcerskim”. Jedna ze zbiórek zastępu była dosyć wyjątkowa. Siedzieliśmy do późna wieczorem w hufcowej harcówce i oglądaliśmy film z Przerwanek i z Zakopanego. Ruszyły wspomnienia… Poza tym przez cały czas się lepiej poznajemy, ale także poszerzamy drużynkę! Teraz na zbiórki przychodzi także Sylwia.
Historia naszej drużyny to otwarty dział. Przecież każde nowe wydarzenie w końcu też staje się jej częścią. Mam nadzieję, że pozostanie ona bardzo bogata w nowe doświadczenia, pomysły, znajomości, pełna przygód i że nadal będziemy ją opierać na naszej przyjaźni.
uOwca