Lesson 1: Co wiesz o skautach… po angielsku?!

Lesson 1: Co wiesz o skautach… po angielsku?!

Od pewnego czasu wśród ludzi z mojego otoczenia (być może nie od pewnego czasu, ale od zawsze) dostrzegłam niepokojące oznaki niewiedzy… Tak właśnie nazwę ten stan! Zdarzyło mi się, bowiem rozmawiać z nimi o harcerstwie, choć to temat bardzo drażliwy (mało, kto tak naprawdę coś o nim wie, jeśli „sam w tym nie siedzi”). ZHP bywa znaną nazwą… Nawet nie bywa – jest! Dowiadujemy się o nim z literatury (takiej ambitniejszej), lekcji historii, polskiego, no i z własnych doświadczeń, albo raczej styczności z harcerzami. Znacznie mniejsze grono wie coś na temat, ZHR. Słyszy się tylko komentarze w stylu: „a czym to się różni?” lub „chyba się nie lubicie” (bardziej wtajemniczeni:). Na pewno zaś najmniejszą grupą jest ta, która może się pochwalić znajomością WOSM i WAGGGS (niestety to zjawisko jest także coraz częstsze u harcerzy), nie mówiąc już o innych organizacjach skautowych na świecie. Postaram się opowiedzieć, co nieco o niektórych z nich.
Światowa Organizacja Ruchu Skautowego (World Organisation of the Scout Movement – WOSM) jest największą międzynarodową organizacją skautową. Powstała w 1922 roku ciesząc się akceptacją twórcy skautingu generała Roberta Baden-Powella. Co najmilsze, w gronie członków założycieli znajdował się także Związek Harcerstwa Polskiego. WOSM współpracuje między innymi z Organizacją Narodów Zjednoczonych, Międzynarodowym Czerwonym Krzyżem, Radą Europy. Jest organizacją szanowaną i uznawaną. Łączy około 28 milionów skautów z całego świata. Na jednej z angielskich stron udało mi się znaleźć dwie krótkie wiadomości na temat działalności skautów na całym świecie.
„Scouts in Mexico City collected 1 million cans to make the world’s biggest Scout emblem. Money from recycling will be for Tsunami Scout Aid.” Skauci z Meksyku uzbierali 1 milion puszek, by stworzyć największe na świecie „godło skautów” (objaśnienie tłumacza:) => mowa o lilijce). Pieniądze z recyklingu zostaną przeznaczone jako pomoc skautów poszkodowanym przez Tsunami.
“Pope Jean Paul II held a private audience in St. Peter’s square for 40,000 Italian Scouts.” Papież Jan Paweł II miał prywatną audiencję na Placu Świętego Piotra dla 40 tysięcy włoskich skautów.
Drugą organizacją, o której trochę wspomnę jest WAGGGS (The World Association of Girl Guides and Girl Scouts) – Ruch Przewodniczek i Skautek. Organizację wspiera ponad 1,5 miliona dorosłych wolontariuszy. Już sama misja tej organizacji, jeden z ważniejszym przyświecających jej celów, wiele mówi nam o WAGGGS. Brzmi ona następująco: „to enable girls and young women to develop their fullest potential as responsible citizens of the world” (stwarzanie dziewczętom i młodym kobietom warunków do pełnego rozwijania swoich możliwości i umiejętności jako odpowiedzialnych obywatelek świata). Domyślam się, że „na pierwszy rzut oka” wygląda to trochę strasznie, ale w rzeczywistości można tą myśl łatwo wytłumaczyć. WAGGGS uczy przywództwa, umiejętności podejmowania decyzji, umiejętności komunikacji interpersonalnej, dostrzegania wzajemnych podobieństw i różnic oraz szacunku do siebie nawzajem. Możliwe, że to brzmi dosyć banalnie i z nauka takich wartości spotykamy się także w życiu codziennym, lecz Ruch Przewodniczek i Skautek opiera to na trwałym systemie wartości, które znajdują swoje odzwierciedlenie w Prawie i Przyrzeczeniu.
ORIGINAL PROMISE:
On my honour, I promise that I will do my best:
1. To do my duty to God and the King; or God and my country;
2. To help other people at all times;
3. To obey the Guide Law.
ORIGINAL LAW
1. A Guide’s honour is to be trusted.
2. A Guide is loyal.
3. A Guide’s duty is to be useful and to help others.
4. A Guide is a friend to all and a sister to every other Guide.
5. A Guide is courteous.
6. A Guide is a friend to all animals.
7. A Guide obeys orders.
8. A Guide smiles and sings under all difficulties.
9. A Guide is thrifty.
10. A Guide is pure in thought, in word, and in deed.
Międzynarodowa Katolicka Konferencja Skautingu Żeńskiego (International Catholic Conference of Guiding) istnieje od 35 lat. „Neither Guiding nor the Faith are just ideas. To encounter them can only be an experience.” Zarówno bycie przewodnikiem, jak i wiara są tylko ideami. Spotykając te wartości możemy jedynie zdobyć doświadczenie. To jedna z myśli przyświecających tej organizacji i myślę, że w pewien sposób opisuje jej działalność. Jest to, bowiem forum wymiany doświadczeń i dyskusji nad kierunkami rozwoju i doskonalenia programu związków skautowych. Łączy raczej katolickie organizacje, ale w skład ICCG wchodzi tez także ZHP, które po prostu „ma w swoich szeregach” katolików.
ICCS to Międzynarodowa Katolicka Konferencja Skautingu. Można wyróżnić jej trzy podstawowe cechy. Jest miejscem spotkań (A MEETING PLACE), ponieważ zapewnia kontakt pomiędzy członkami ICCS, miejscem wymiany doświadczeń, zajmuje się edukacją z punktu widzenia wiary katolickiej. ICCS oznacza także kształcenie i informowanie, (FORMATION AND INFORMATION), ponieważ zapewnia przepływ informacji przez warsztaty i seminaria, publikacje i dokumenty dotyczące duchowego wymiaru edukacji skautowej. To także organizacja reprezentatywna (A REPRESENTATIVE ORGANIZATION) łącząca w sobie działalność Kościoła Katolickiego i Ruchu Skautowego.
International Scout and Guide Fellowship – ISGF (Międzynarodowe Bractwo Skautów i Przewodniczek) jest organizacją dla dorosłych, wspierającą Ruch Skautów i Przewodniczek. W oparciu o Ideały Skautowe, wspomaga swoich członków w wyznawaniu wartości, których nauczyli się w organizacjach młodzieżowych. Uczy wspierania WOSM, WAGGGS, służby społeczeństwu oraz własnego, nieustannego rozwoju. ISGF jest otwarte dla skautów, ale także dla… dorosłych, którzy nie mieli styczności z skautingiem! Na stronie tej organizacji spotkałam się z określeniem „work for justice and peace in order to create a better world”, odnoszącym się do jednego z celów działania ISGF. To brzmi trochę aż nadto idyllicznie: pracować dla sprawiedliwości i pokoju, by stworzyć nowy, lepszy świat, nie sądzicie? Mimo że sama dosyć krytycznie odnoszę się do tego stwierdzenia, to jednak muszę przyznać, że w pewien sposób członkowie ISGF dążą do osiągnięcia tego celu. Może ich starania giną wśród tak wielu przejawów przemocy, wśród waśni i sporów w naszym jednak nie najlepszym świecie… Jednak przynajmniej stwarzają pozory, iż jedna jednostka, może tak wiele zdziałać dla społeczeństwa. Może to nie tylko pozory?
Każda z tych paru organizacji, o których wspomniałam ma cechy wspólne. Opierają się na Ideałach Skautowych, Prawie i Przyrzeczeniu, jednoczą ludzi z całego świata, kształtują charaktery współczesnej młodzieży. Cóż… trzeba także przyznać, że uczą i wychowują, jakkolwiek dziwnie to może dla niektórych zabrzmieć. Dla wielu z nas organizacje skautowe/harcerskie, a raczej działanie w nich, są życiową pasją, pozwalają nam się odnaleźć w społeczeństwie, znaleźć swoje miejsce w otoczeniu. Myślę jednak, że przede wszystkim wnoszą wiele radości do naszego życia, wynikającej zarówno z możliwości pomagania innym, jak również poznawania siebie i naszych przyjaciół. Uczą wrażliwości, otwartości na potrzeby innych, odwagi oraz rycerskości. Pomagają nam stać się bohaterami… patriotami – w swoich „małych ojczyznach”! Uczą szacunku do samych siebie…
Poza tym mam, malutką chociaż, nadzieję, że uświadomiłam niektórym osobom, iż nie na tym świecie istnieje nie tylko ZHP!:)
Strony, na które warto zajrzeć (po angielsku;):
http://www.scout.org/
http://www.wagggs.org/
http://cicg-iccg.org/
http://www.cics.org/
http://www.isgf.org/
uOwca

„Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec”

„Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec”
(fragm. „Testament mój” J. Słowacki)

„I oto wszystko gotowe. W rejonie skrzyżowania Bielańskiej i Długiej, wśród przechodniów i przygodnych gapiów ulicznych, nieprawne oko nie dostrzegłoby trzech oddziałów Polskich Sił Zbrojnych. Dwa oddziałki z granatami i pistoletami, jeden z butelkami napełnionymi benzyną. W pobliskich ruinach parę pistoletów maszynowych. Na centralnym miejscu dowodzący całością młody człowiek trzyma w kieszeni płaszcza dłoń na kolbie nabitego pistoletu. (…) Orsza przykłada gwizdek do ust i krótkim, zrozumiałym tylko dla zainteresowanych sygnałem daje oczekiwany znak. (…) W tej samej sekundzie zbliża się od placu Teatralnego więźniarka niemiecka. Szofer widocznie coś zrozumiał, gdyż dodaje gazu i zamiast jechać do Nalewki, skręca w lewo w Długą. Za późno! Z chodnika wyskakują przed auto młodzi ludzie; szkło tłuczonych butelek pryska znad maski samochodu objętej w jednej chwili płomieniem. Płomień z szybkością błyskawicy ogarnia szoferkę. Szofer instynktownie naciska hamulec, auto, zatoczywszy krzywy łuk, posuwa się wolno koło arkad Arsenału Warszawskiego. Z płonącej szoferki wyskakują dwaj gestapowcy, od strony Nalewek biegnie jakiś oficer SS. Oficer ten biegnie tam, gdzie stoi oddziałek granatniczy Alka. (…) Po paru minutach na jezdni, tuż koło więźniarki, leżą trzy postacie w mundurach niemieckich, jeden z leżących pali się. (…) Strzela uważnie i spokojnie już tylko jeden z gestapowców, który wyskoczył z auta. Kule pistoletu maszynowego hitlerowca biją po filarach Arsenału, za które skoczyła w tej chwili grupka atakujących wraz z Zośką. (…) Kryzys przełamał Zośka. Wybiega spoza filaru i pędzi na gestapowca. (…)
– Jest! Jest! – wrzeszczy ucieszony głos. – Jest Rudy!”
(fragm. „Kamienie na szaniec” Aleksander Kamiński)
Ten opis przedstawia słynną AKCJĘ POD ARSENAŁEM, zakończoną sukcesem, gdyż Zośce, Alkowi i reszcie atakujących udało się uratować przyjaciela, Rudego, z opresji… Pomysł na krótkie opisanie historii tych chłopców i ich harcerskiego życia podczas trwania II Wojny Światowej narodził się w mojej głowie dziś, po apelu pod Arsenałem, podczas trwania 35 Akcji Arsenał oraz związanego z nią rajdu. Był to rajd niezwykle smutny i pozostawiał wiele do myślenia. Stojąc na baczność, mając przed oczyma powiewającą na wietrze polską flagę i słuchając odgłosu syren, dotarło do mnie, że czas zaciera ścieżki, które dostrzegamy w najmniej spodziewanym momencie. Dzisiaj kroczyłam po bruku, tym samym, po którym wiele lat wcześniej stąpali harcerze, być może w moim wieku, na którym przelano wiele krwi, również takich bohaterów jak Alek, który niegdyś ociekał benzyną i śmierdział spalenizną… Skóra mi ścierpła na karku na odgłos syren i po chwili zauważyłam, że nie tylko ja jestem poruszona całym zajściem… Dostrzegłam nerwowe spojrzenia w górę innych harcerzy i ogarnęło mnie nieprzyjemne uczucie, jakbym miała za chwilę dostrzec, co najmniej jakiś hitlerowski samolot… Może to tylko fantazja płatała mi figle…? Miałam za sobą kolejną z nieprzespanych nocy… Myślę jednak ze moje uczucia w tamtej chwili niewiele się różniły od tych, odczuwanych przez młodzież parędziesiąt lat temu…
Podczas tego rajdu wiele mówiliśmy o postawach tamtejszej młodzieży, o wyborach, jakie podejmowali, o walce w obronie Ojczyzny, odwadze, poświęceniu, ideałach, Szarych Szeregach… Myślę, że książka A. Kamińskiego doskonale potwierdza to wszystko, o czym mówiliśmy.
„Dla Zośki, Rudego, Alka, dla ich kolegów, dla Warszawy, dla całego kraju cztery tygodnie września, rozpoczęte wśród uniesienia, szybko zastąpionego grozą, przelewać się zaczęły burzą – huraganem oraz koszmarami faktów i przeżyć.” Niestety sytuacja nie zaczęła się zmieniać wraz z biegiem czasu… Dla powstańców, ludności Warszawy godziny ciągnęły się niemiłosiernie, a dni stawały się męczarnią, każdy ranek dawał jednak nadzieję na lepsze jutro…
Dla młodych harcerzy spragnionych wystąpień przeciwniemieckich szansą stały się piątki propagandy ulicznej. Do jednej z nich należeli właśnie trzej wspominani przeze mnie chłopcy. „Gdy w końcu października 1939 roku rozplakatowana została odezwa nowo mianowanego gubernatora Franka o utworzeniu Generalnej Guberni – na odezwie tej w parę dni po jej rozwieszeniu „nieznani sprawcy” ponalepiali małe wąskie karteczki: „Marszałek Piłsudski powiedziałby: a my was w d… mamy”. Przed tymi plakatami z przyklejonymi doń karteczkami zatrzymywali się ludzie, którzy przeczytawszy ich treść uśmiechali się i szli dalej. Takie małe, zdaje się nieznaczące akcje, podtrzymywały na duchu znękany lud, trudny do pokonania dzięki ogromnej nadziei goszczącej w sercu.
W marcu 1941 roku Alek, Zośka i Rudy trafili na właściwy tor. Związali się z akcją Małego Sabotażu, prowadzoną przez organizację podziemną „Wawer”. Nowe zajęcie zapewniło chłopcom możliwość podjęcia służby w pracy niepodległościowej. W ramach działań w Małym Sabotażu tłukli szyby wystaw ze zdjęciami niemieckich żołnierzy, wypisywali na murach kin slogany typu: „Tylko świnie siedzą w kinie”, gdyż wyświetlano w nich propagandowe dodatki niemieckie, nękali Polaków współpracujących z Niemcami, zrywali hitlerowskie flagi z budynków. 3 Maja ozdobili Warszawę polskimi flagami… „Barwy narodowe? Zgoda! Ale barwy narodowe w takich wielkościach i w takiej formie, żeby miasto je naprawdę widziało.”
Jedną z najbardziej emocjonujących akcji stała się „kopernikowska afera”, której autorem był Alek. Hitlerowcy, bowiem zasłonili dolną część podstawy pomnika Mikołaja Kopernika z napisem „Mikołajowi Kopernikowi – Rodacy”, wielką mosiężną płytą, z odpowiednio zmienionym niemieckim napisem. Alek dowiedziawszy się, iż M. Kopernik urodził się 19 lutego, postanowił jakoś uczcić dzień urodzin słynnego astronoma. Odkręcił płytę, co poruszyło opinię polską i niemiecką.
W końcu jednak musieli skończyć współpracę z Małym Sabotażem. Walka pod okupacją musiała nabrać ostrzejszego wyrazu. Nadchodziły czasy dywersji. „Zośka, Alek, Rudy i część jego kolegów (między innymi grupa młodzieży PET-u, która przed niedawnym czasem włączyła się do Szarych Szeregów), oderwani od Małego Sabotażu, zostali zaliczeni do świeżo tworzonych przez kierownictwo Szarych Szeregów – Grup Szturmowych (GS), zaś owe GS włączono do tych nielicznych oddziałów Sił Zbrojnych w Kraju, które już miały szczęście prowadzić czynną akcje bojową: oddziałów dywersji.” Po pewnym czasie młodzi już mężczyźni dowiedzieli się także jak ciężko jest żyć, zabiwszy człowieka…
„Na każdym odcinku pracy podczas wojny wchodziłem w swe prace całym sercem i całym życiem…”, mówił Zośka, ale nie tylko on dzielnie poświęcał się Ojczyźnie… Może świadczyć o tym wyrosły po Powstaniu „las białych, brzozowych krzyży dziewcząt i chłopców z batalionu Zośka”. Oddali oni Polsce to, co najważniejsze – swoje życie, zapewniając nam dziś życie w wolnym kraju. Czy nasza wdzięczność powinna ograniczać się jedynie do wspominania ich bohaterskich czynów? Myślę, że to dopiero początek sposobu wyrażania naszego szacunku wobec nich… tak naprawdę powinniśmy sami stać się lepszymi patriotami… Nawet w dzisiejszych czasach.
Są takie momenty w życiu, kiedy przeszłość wyraźnie wyprzedza przyszłość. Oglądamy się, mijamy ją, ale ważne jest, by nie przejść obok niej obojętnie…

uOwca

Biwak w Osiecku

Kiedy opowiadałam koleżance z klasy o minionym Biwaku Szczepu, który miał miejsce w Osiecku z 23 na 24 kwietnia, w pewnym momencie przerwała mi i spytała: „To na ile wy tam pojechaliście? Na tydzień?!”. Zszokowana, przerwałam relację i zaczęłam jej tłumaczyć, że jakbym pojechała na tydzień, to zapewne zauważyłaby moją nieobecność w szkole. Czytaj dalej…

Foto: MG&TG

X Harcerska Pielgrzymka na Jasną Górę

123 DH „Wędrowne Ptaki” organizuje wyjazd harcerzy Hufca Otwock na Harcerską Pielgrzymkę do Częstochowy.

Organizatorem pielgrzymki jest -Hufiec Częstochowa pod patronatem Głównej Kwatery ZHP.
Termin: 20 – 22.05.2005r.
Miejsce biwakowania -Częstochowa, pole namiotowe obok Domu Pielgrzyma.
Szczegółowe informacje znajdziecie na stronie www.silniduchem.zhp.pl w dziale Harcerska Pielgrzymka.
Koszt pielgrzymki, tj. dojazd autokarem tam i z powrotem oraz wpisowe określa się na 60 zł.

Zgłoszenia (dodatkowe informacje) wraz z wymagana opłatą zbierają pwd. Beata Bany tel. 0601 236 322 oraz pwd. Michał Bany tel. 0605 941 388 / 779 32 56 w terminie do dnia 11.05.2005r.

„Niezapomniany ” biwak w Osiecku

Kiedy opowiadałam koleżance z klasy o minionym Biwaku Szczepu, który miał miejsce w Osiecku z 23 na 24 kwietnia, w pewnym momencie przerwała mi i spytała: „To na ile wy tam pojechaliście? Na tydzień?!”. Zszokowana, przerwałam relację i zaczęłam jej tłumaczyć, że jakbym pojechała na tydzień, to zapewne zauważyłaby moją nieobecność w szkole…


Więcej zdjęć…

Powtórzyłam jej jeszcze raz, że biwak odbył się w weekend. Wtedy też zrozumiałam skąd na jej twarzy pokazało się zdziwienie… Spowodowała je liczba zajęć i gier, w których brałam udział w tak krótkim czasie. Nie możliwe zdawało się, by ich tak duża ilość miała miejsce w przeciągu dwóch dni (żeby to jeszcze były dwa)! To, co dla niej było zaskakujące, dla mnie było… oczywiste! Mimo że czas spędziliśmy bardzo „intensywnie”, upłynął bardzo szybko i nim się obejrzałam, siedziałam z przekrwionymi oczami (po bezsennej nocy) nad łaciną…

Kiedy o ustalonej porze (no dobra… może trochę wcześniej), pojawiłam się przy zajezdni w Józefowie i zobaczyłam dość duży autokar, jeszcze nie domyślałam się w jaki sposób upłyną mi wspomniane dwa dni… Natomiast, kiedy zobaczyłam około pięćdziesiątki harcerzy kłębiących się wokół jego kół później, w moich oczach pojawił się wyraz uznania dla tego, kto zobowiązał się zająć ową niesforną gromadką przez ten czas!
Dojechaliśmy cali i zdrowi, chociaż „w kawałkach”. Nie mam tu na myśli rozczłonkowanych zuchów, ani (żeby nie było) wędrowników, ale fakt, iż część harcerzy pojechała samochodami. No cóż… zrezygnowaliśmy z upychania harcerzy po lukach bagażowych.

Ledwo dotarliśmy na miejsce i wyswobodziliśmy się z ciężkich plecaków (to przez tony jedzenia), a już nas stamtąd grzecznie wyprosili…:) Podzieleni na patrole wyruszyliśmy na zwiad. W składzie ze mną, Aga_tką, podśpiewującym pod nosem: „Bo z dziewczynami nigdy nie wie, oj, nie wie się… titaratiratititum…” Rambem – to „titara” to substytut w miejsce nie znanego przez nas tekstu piosenki i Siarkiem ruszyliśmy niedaleko, bo aż do pewnego pana mieszkającego naprzeciwko szkoły. Po poznaniu odpowiedzi na wszystkie dręczące nas pytania, przeszliśmy się na spacer po Osiecku. Zaobserwowaliśmy niebiesko-żółty samolot, zaopatrzyliśmy się w zapas chrupek i przepytaliśmy miejscową ludność. Jakie wnioski wysnuliśmy po naszej krótkiej „trasie widokowej”? Że proboszcz w zakrystii ma kiepskie żarówki…
Po powrocie mieliśmy zaledwie chwilę na ogarnięcie chaosu w salach (nisko przelatujące śpiwory… harcerze…) oraz zjedzenie słodkiej bułki, gdyż w planie mieliśmy już następne zajęcia. Podzieleni na dwie grupy udaliśmy się na nie. Na jednych z Wojciechem poznaliśmy tajniki działania karabińczyków, wiązania węzłów z taśm oraz zakładania uprzęży, co okazało się nie takie proste, na jakie wyglądało. Próbowaliśmy także przywiązywania się do rur w budynku (trochę dziwnie to brzmi, ale tak było) oraz poznawaliśmy działania różnych sprzętów rozłożonych przed nami jak na tacy:). W momencie, kiedy część z osób z naszej grupy zastanawiała się jakby podnieść malucha za pomocą cienkiej liny, którą można obciążyć znacznym ładunkiem (o ile pamiętam, w rachubę wchodziły tony), zabrano nas na następne zajęcia.

Na dworze czekał już na nas uśmiechnięty Jasiek. Od razu skojarzyło mi się to, z takim sadystycznym uśmiechem, nie wróżącym nic dobrego i dużo się nie pomyliłam – sposoby ewakuacji były tematem naszych kolejnych ćwiczeń. Nie było jednak tak strasznie! W akompaniamencie szurania czyimś ciałem po chodniku oraz łomotem zatrzaskiwanych drzwi białego Fiata 126p, nie obyło się bez śmiechów. Zwłaszcza, gdy ewakuowany przez nas kolega wylądował na ziemi. Jakiego komentarza się w zamian za udaną akcję doczekaliśmy? „Zawsze głową do przodu!” – no i racja… Akcje przeprowadziliśmy nieprofesjonalnie…
Porządnie już wygłodniali zjedliśmy obiad, a po dość długiej przerwie (dziwię się, że znaleźliśmy na nią czas!), udaliśmy się na zajęcia z profilaktyki uzależnień prowadzone przez Sylwię. Te zajęcia udowodniły mi, że jestem uzależniona od Internetu (jak i znakomita większość zebranych HS-ów i wędrowników). Zajęciom towarzyszyła także „burza mózgów”, podczas której dowiedzieliśmy się, że Mirka odstresowuje „krojenie”…?
Kiedy nasze umysły były już porządnie wycieńczone po pracy na najwyższym obrotach, Karolina, Ilona i Sylwia zaprosiły nas do zabaw integracyjnych. Jak zwykle to nas porządnie odprężyło i rozgrzało:) i sprawiło, że staliśmy się jeszcze głodniejsi. Dzięki temu z apetytem wsunęliśmy kolację. Chociaż powiedzmy szczerze: czy kiedykolwiek harcerzom apetyt nie dopisywał? Następnie zwołano zbiórkę i od Jaśka dowiedzieliśmy się, że czeka nas musztra. Tak, więc kolejnych parę chwil (jak nie godzinę) wykonywaliśmy rozkazy naszego oboźnego. Ciąg wydawanych przez niego komend w naszych uszach zlewał się w jeden wielki bełkot, a wykonywane przez nas polecenia w pełni to odzwierciedlały. W końcu jednak doszliśmy do wprawy i byliśmy gotowi do zaprezentowania się naszemu komendantowi:).

Kominek poprowadziła Magda. Na podłodze ze świeczek (podgrzewaczy;) ułożony był ogromny napis „szczep”. Podczas kominka mogliśmy się lepiej poznać, reprezentacje drużyn krążyły po małej salce szpiegując i wypytując innych harcerzy. Można się było dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy… Przy okazji wysłuchaliśmy ulubionych piosenek i zagraliśmy w ulubione gry, nie mówiąc już o pląsach! Całość „przypieczętowaliśmy” barwnym odciskami dłoni i stóp, które pojawią się w kronice Szczepu.
Po owej części obrzędowej czekały nas już tylko dwa „wieczorki”, zanim doczekaliśmy się owej GRY, o której NIKT nie wiedział oraz o której plotki krążyły, zanim jeszcze dojechaliśmy do Osiecka:). „Wieczór poezji”, zjawisko niespotykane na biwakach harcerskich, był bardzo spokojny. Stanowił miłą niespodziankę dla zmęczonych wysiłkami w ciągu dnia (w sumie… czy było ich tak wiele?). Znalazło się na nim sporo osób, nawet tych, które za poezją nie przepadają. Zaś później, całkiem liczne grono doczekało „wieczoru filmowego”, podczas którego obejrzeliśmy „Skarb Narodów” z Nicolas’em Cage’em. No cóż… miałam się wybrać na ten film do kina… Zaoszczędziłam pieniądze! Jednak w miłym towarzystwie, wszystko zdaje się być pięęękne!

Około pierwszej zerwaliśmy się wszyscy mocno nakręceni, ubraliśmy się w kurtki i niczym „pod napięciem”:) czekaliśmy aż nas wypuszczą na grę…! Mijały minuty… kwadrans… godzina… O drugiej się poddaliśmy, a faktyczny czas odprawienia naszego patrolu przypadał na 3.25!!! Byłam na granicy wytrzymałości psychicznej… Humor mi się poprawił, kiedy dotarliśmy do pierwszego punktu i zobaczyła rozpiętą nad rzeczką linę:). „To jest to, co Tygryski lubią najbardziej”! Ochoczo zgłosiłam się jako pierwsza, ale po chwili już cała drużyna była po drugiej stronie… Nooo… oprócz Ramba, który dotarł chwilę później – kładką. Poprzez jeżyny (albo maliny… zachciało nam się skrótów) wydostaliśmy się na trasę. Podczas drogi umilałam Aga_tce czas opowiadając jej sceny z horrorów albo po prostu zawodząc jej nad uchem, jak jakiś upiór. Grupa nie zareagowała na moje komentarze w stylu: „co byście zrobili, gdybyście po odwróceniu mnie nie zobaczyli?!” (szłam, bowiem na końcu). Cisza… Przyspieszyłam i na ta chwilę odwrócił się Siarek i zaczął jęczeć: „Daria, gdzie jesteś?! Daria nie ma cię!”. Po chwili zaś zawtórował mu Rambo: „A co byście powiedzieli jakby ktoś szedł za nami?”. Aga_tka odwróciła się i po chwili z piskiem dogoniła mnie. Kto mógł wiedzieć, że Getson zamiast siedzieć na punkcie zacznie się kręcić po lesie…?
Na punkcie urządzono nam „małą strzelnicę”… po ciemku! Ech… no tak… zawsze mogło być gorzej, ale zapewniam: przynajmniej raz, co nie umknęło naszej uwadze, w pudło po drożdżówkach trafiliśmy! Informacje jednak okazały się ściśle tajne i pozostawiono nas na pastwę własnej wyobraźni (chorej, o tej porze w nocy). Po „świetlikach” doszliśmy do następnego punktu, gdzie czekał już na nas Jasiek, stos masek gazowych i zagazowany namiot z poszkodowanymi. Ewakuacja się powiodła, wszyscy przeżyli, (albo raczej wszystkie) i pomijam już fakt, że w namiocie odpadła mi od maski „rura” i w momencie, kiedy ktoś zawołał do mnie: „łap ją za głowę”, miałam przed oczami dym w (!!!) masce i ów specyficzny zapach w nosie, więc mogłam jedynie zawołać: „ale ja nic nie widzę!!!”. Złapałam za coś w ciemnościach, co po wyjściu okazało się nogą. Hmmm… no tak… czy to miała być głowa…? Nie poszło nam najgorzej, więc zadowoleni podążyliśmy do ostatniego punktu, pomijając punkt docelowy – ciepły śpiworek:). Naprzeciw wyszedł na Marek, a kawałek zanim zauważyliśmy wynurzającą się zza zasieków głowę Dyniaka.

Oprócz Marka przywitały nas rozpięte na długości całej ścieżki „opeki” (jak to się zwykło mówić). Wmówiono nam, że jest wojna, a przed nami bardzo trudna trasa, prowadząca przez rozliczne przeszkody. Ubraliśmy się w nasze kombinezony… Ech… mieliśmy nawet niezły wybór! Ja wybrałam „jednoczęściowy”:), co się później „zaowocowało”, gdyż czołganie się po owych pułapkach mogłoby się okazać zgubne dla moich spodni… Komenda: „na ziemię… i… start!”. Przed twarzą, za zaparowanymi szybkami majaczyły mi nogi Ramba, które co pewien czas kopniakiem dawały mi znać, że idę w dobrą stronę. Dołek, górka, dołek, górka, patyki i jeszcze raz patyki… no i od czasu od czasu petarda śmigająca nad uchem. Po pewnym czasie zauważyłam, że ognisko mamy już za sobą, więc oboje z Rambem zaczęliśmy się turlać i tak dotarliśmy do końca trasy. Zdjęłam maskę, obracam się i… „gdzie Agatka?!”. Po chwili dołączyła do nas i opowiedziała nam o swojej akcji, kiedy to umknęły jej sprzed widoku moje nogi i sądząc, że przyspieszyłam, podążała dalej za moimi wyimaginowanymi kończynami. Przeszkodą nie do przebycia okazało się drzewo…
Na punkcie oczywiście sobie poradziliśmy, poza Agatką, która zmyliła wroga, jak i siebie samą, więc mogliśmy ruszyć do „bazy”. Wycieńczeni od razu po dotarciu do szkoły, walnęliśmy się do śpiworków, choć nawet one nie uchroniły nas przed wszechogarniającym nas zimnem.

Na śniadanie przyszliśmy dość wykończeni i nawet śpiewać nam się już nie chciało. Osoby, które miały ochotę, wybrały się do kościoła, a pozostali… no cóż… wzięli się ostro za sprzątanie. Odkryłam w sobie niebywały talent, jeśli chodzi o zamiatanie podłóg:). Przy okazji wyczułam… Jakby to powiedzieć… swoiste zacięcie oboźnego, który jak mi się wydawało, najchętniej do wszystkich robót wyznaczyłby mnie… czy ja mam na twarzy wypisane, że jestem urodzoną sprzątaczką?! Kiedy odrobinę posprzątaliśmy, udaliśmy się do pokoju HS-ów i wędrowników na odprężające śpiewanki i „masakryczną” grę w „kapcia”. Później dalej sprzątaliśmy i sprzątaliśmy… Aż w końcu nas poratowano i zabrano na gry i pląsy na dwór. Niestety sielance w końcu położono kres, gdyż Jasiek nagle zwołał zbiórkę i odbył się apel. Po wszelakich podziękowaniach i życzeniach sukcesów, rozeszliśmy się, by zapakować wszystko do autokaru (bądź samochodów) oraz by wybrać się w drogę powrotną do Józefowa.
Nie bez powodu w tytule artykułu użyłam słowa: „niezapomniany”. Tak, bowiem został scharakteryzowany i nazwany, (co można było przeczytać na dyplomie, wręczonym każdemu z uczestników) ów biwak. Został obficie „wyposażony” we wszelkiego rodzaju zajęcia, gry, zabawy, spotkania, dzięki którym nie nudziło nam się nawet przez chwilę.

Dostarczył niezapomnianych wrażeń, kilku nowych siniaków i miłych wspomnień… jak zawsze!:)

uOwca

Rozkaz L1/2005

Otwock, 5 luty 2005 r.

Związek Harcerstwa Polskiego
Drużynowy 3 Próbnej Drużyny Wędrowniczej;

Rozkaz L. 1/2005

Wyjątek z rozkazu L /2005 Komendanta Hufca z dnia…
Powołuje próbną drużynę wędrowniczą działającą przy Szczepie Józefów (drużynowy Maciej Siarkiewicz)
Mianuje Drużynowym próbnej Drużyny Wędrowniczej druha Macieja Siarkiewicza.

3. Mianowania

3.1 Powołuje Rade drużyny w składzie:

Daria Ładna
Agata Brzezińska
Sylwia Żabicka
Julita Woźniak
Marta Kisiel
Marta Kowalczyk
Agata Rybitwa
Beata Kępka
Patrycja Zawłocka
Maciej Siarkiewicz
Monika Rybitwa

3.2 Mianuje na funkcje przybocznej druhnę Darie Ładną – życze powodzenia i owocnej współpracy:)

4. Przyznanie Stopni, sprawności, znaków służb, uprawnień, odznak.

4.1 Na wniosek Rady Drużyny, otwieram próbę na naramiennik wędrowniczy dh
Agacie Brzezińskiej
Marcie Kowalczyk
Agacie Rybitwie
Darii Ładnej

CZUWAJ
HO Maciej Siarkiewicz

Rozkaz Specjalny Naczelnika ZHP

Warszawa, dnia 2 kwietnia 2005

Naczelnik Związku Harcerstwa Polskiego ;


ROZKAZ SPECJALNY nr 1 /2005

Druhny i Druhowie!
Zuchy
Harcerki i Harcerze
Instruktorki i Instruktorzy
Związku Harcerstwa Polskiego;

„Przejdę przez ten świat tylko jeden raz. Dlatego cokolwiek mogę zrobić dobrego lub jakąkolwiek komukolwiek wyświadczyć przysługę, niech uczynię to teraz. Niech tego nie odkładam ani nie zaniedbuję, bo nie będę szedł tą drogą nigdy więcej”
Św. Paweł
Odszedł Człowiek. Wielki Polak, Syn Swej Ziemi, Wieczny Pielgrzym. Niezawodny Przyjaciel. Sługa Wszystkich. Człowiek Niosący Nadzieję, Zmieniający Oblicze Ziemi, Przyjaciel ludzi – Ojciec Święty Jan Pawel II.

Żadne słowa nie oddadzą wielkości tego Piotrowego Następcy. Żadne też słowa nie oddadzą naszego smutku, żalu i bólu. Pogrążone w żałobie miliardy ludzi na całym świecie, różnych ras i wyznań, prawosławni, muzułmanie, Żydzi, chrześcijanie są najlepszym dowodem na to, ze zjednoczył Świat ponad granicami, wyznaniami, kulturami, w duchu ekumenizmu, dialogu i szacunku dla innych. Nauczał nas widzieć w każdym innym człowieku brata i przyjaciela.

Był dla wszystkich niekwestionowanym autorytetem. Autorytetem, o który dziś tak trudno. Byliśmy silni jego siłą, mądrzy jego mądrością. To On dodawał nam wiary, nadziei i miłości. Głosząc nauki Chrystusa nauczał nas, jak być człowiekiem w każdej sytuacji. Pokazał nam własnym życiem, jak nieść krzyż wsparty na wartościach dekalogu. Dał nam świadectwo siły wiary i charakteru. Żył dla innych, łamiąc schematy. Jako pierwszy Papież modlił się w synagodze, udzielił wywiadu prasowego, zrezygnował z lektyki, był autorem bestsellerów, nagrał płytę, jeździł na nartach, pływał w basenie, chodził po Tatrach…

My, harcerki i harcerze myślimy o Nim bardzo ciepło, jak o naszym ukochanym Druhu. Przez cały swój pontyfikat towarzyszył nam w naszej harcerskiej wędrówce ku Bogu. Spotkaliśmy się z Nim podczas Zlotu ZHP w 1991 roku w Częstochowie, słuchaliśmy Go podczas wszystkich Światowych Dni Młodzieży, pełniliśmy Białą Służbę w trakcie Jego każdej wizyty w Kraju. W 1997 roku w pierwszą rocznicę powrotu ZHP do Światowej Organizacji Ruchu Skautowego przyjął nasze najwyższe harcerskie honorowe wyróżnienie – Laskę Skautową „Niezawodnemu Przyjacielowi”. Słuchając Jego przesłań skierowanych do harcerek i harcerzy rzeczywiście czuliśmy, że mamy w Nim niezawodnego przyjaciela.

Niejednokrotnie upominał nas, byśmy nie zgubili wielkiego skarbu, który nosimy w sobie i którym jest każdy z nas. Przestrzegał, abyśmy lekkomyślnie nie przeżywali swojej młodości. Namawiał też nas, abyśmy nie byli bierni, obojętni na krzywdę drugiego człowieka, abyśmy CZUWALI. Nadszedł czas egzaminu, w którym udowodnimy, czy zrozumieliśmy Jego przesłanie i jak potrafimy je realizować w codziennym życiu.

Druhny i Druhowie!

1. ogłaszam miesięczną żałobę w Związku Harcerstwa Polskiego,
2. polecam okryć kirem sztandary harcerskie,
3. polecam założyć czarne opaski na krzyże harcerskie,
4. zalecam każdej instruktorce i instruktorowi ZHP refleksję na temat słów, które kierował do Świata Jan Paweł II i wykorzystanie ich w codziennej pracy wychowawczej,
5. polecam odczytać ten rozkaz na zbiórkach we wszystkich środowiskach harcerskich.

CZUWAJ!
hm. Wiesław Maślanka

Gratulacje dla Sylwii i Maćka

Na dwóch ostatnich zbiórkach KSI zamknęła z wynikiem pozytywnym próbę na stopień przewodnika i na stopień podharcmistrzyni.

Spieszmy zatem z gratulacjami do Macka Siarkiewicza, który w marcu zamknął próbę przewodnikowską i do Sylwii Żabickiej, u której już wkrótce pod krzyżem zobaczycie zielona podkładkę

Gratulacje w imieniu calej KSI
Magda

13.04.2005 Zbiórka KSI

13 kwietnia 2005 roku odbędzie się posiedzenie Komisji Stopni Instruktorskich w nowym rozszerzonym składzie.
Od kwietnia członkiem KSI jest druh phm Jerzy Lis

Na komisję zgłosiły się następujące osoby
19.00 Malgorzata Osuch op. phm Tomasz Kuczynski – wniosek o zmianę zadań
19.10 Piotr Zadrożny op. phm Tomasz Kuczyński – wniosek o zmianę zadań
19.20 Piotr Kostrzewa – op. hm Magda Grodzka wniosek o zmiane zadan
19.30 – Karolina Śluzek – wniosek o otwracie próby phm
19.50 – Adam Żórawski – wniosek o otwarcie próby phm
20.10- Michal Łabudzki op. hm T.Grodzki- wniosek o zmianę zadań
20.20- Karolina Grodzka op. phm. Mirosław Grodzki