Rozbrykani Wędrownicy

Warsztaty „Pod Rozbrykanym Kucykiem” odbyły się w dniach 4-6 czerwca 2004 w ośrodku wychowawczym „Jędruś” w Michalinie. Opisując co tam było, a czego nie było, a było bardzo dużo i jeszcze mniej nie było i było więcej niż by nie było, można by nazbierać materiału na jeszcze jednego Hobbita. Ciąg dalszy na tej stronie.


Na początku był Eru, Jedyny, którego na obszarze Ardy nazywają Iluvatarem; on to powołał do życia Ainurów, istoty Święte, zrodzone z jego myśli. Ci byli z nim wcześniej niż powstało wszystko inne. Rozmawiał z nimi i poddawał im tematy muzyczne.


Ainurowie zaś śpiewali dla Niego i On radował się tą muzyką. Przez długi wszakże czas każdy Ainur śpiewał sam albo też łączył swój głos z kilku jedynie współbraćmi, a reszta słuchała. Każdy bowiem pojmował tylko tę cząstkę myśli Iluvatara, z której się zrodził, a do zrozumienia współbraci dochodził bardzo powoli.


W miarę jednak, jak się wsłuchiwali, zaczynali rozumieć coraz głębiej, a głosy ich zespalały się w coraz doskonalszej harmonii.


Aż wreszcie Iluwatar zgromadził wszystkich Ainurów i objawił im potężny temat, odsłaniając rzeczy większe i wspanialsze niż te, które przedtem dał im poznać a blask początku i wspaniałość zakończenia tak olśniły Ainurów,


że pokłonili się Iluvatarowi w milczeniu.


Wówczas (Iluwatar) rzekł: „Chcę, abyście z tego tematu, który wam tutaj objawiam, rozwinęli harmonijną Wielką Muzykę, a ponieważ natchnąłem was


Niezniszczalnym Płomieniem,


możecie jeśli chcecie, wzbogacić temat własnymi myślami i pomysłami. A ja będę słuchał i radował się, że za waszą sprawą wielkie piękno wcieli się w pieśń. Wtedy głosy Ainurów na podobieństwo harf i lutni, fletów i trąb, wiol i organów, i niezliczonych chórów wyśpiewujących słowa, zaczęły kształtować się z tematu Iluvatara Wielką Muzykę; z przeplatających się i nieustannie zmiennych melodii wzbiły się harmonijne dźwięki i popłynęły poza zasięg słuchu w głębie i wysokości, wypełniły przestrzeń, którą zamieszkiwał Iluvatar, przelały się przez jej granicę;


Muzyka i echa Muzyki rozległy się w Pustce, aż przestała być pustką. Nigdy już później Ainurowuie nie stworzyli równie wspaniałej muzyki, chociaż powiedziane jest, że chóry Ainurów i dzieci Iluvatara zaśpiewają piękniejszą jeszcze pieśń przed jego obliczem po dopełnieniu się dni. Wówczas dopiero objawione przez niego tematy odnajdą wyraz doskonały i w tym samym momencie staną się Bytem, gdyż każdy już będzie w pełni rozumiał Jego myśl zawartą w przydzielonej sobie cząstce i będzie wiedział, że pozostali pojmuj równie dobrze swoje cząstki, a Iluvatar natchnie ich tajemnym ogniem i będzie się radował.


W tamtej wszakże godzinie Iluvatar słuchał i przez pewien czas wydawało się że to jest dobra muzyka, bo nie było w niej skazy. Lecz gdy temat rozwijał się dalej, w sercu Melkora zrodziła się niechęć, żeby wpleść wątki wysnute z własnej wyobraźni, niezgodne z tematem Iluvatara; chciał bowiem przydać swojej roli więcej mocy i blasku. Melkorowi dana była szczególna władza i wiedza, a nadto udział we wszelkich darach, rozdzielonych między innych jego braci Ainurów. Często zapuszczał się samotnie w puste przestrzenie, szukając niezniszczalnego płomienia, paliła go bowiem rządza stwarzania Bytów. Bytów własnego pomysły; wydawało mu się, że Iluvatar nie ma żadnych planów co do Pustki i niecierpliwie pragnął ją po swojemu wypełnić. Nie znał jednak Płomienia, który należał wyłącznie do Iluvatara, a ponieważ wiele czasu spędzał w samotności, wylęgały się w jego sercu myśli odmienne od myśli innych Ainurów.


Niektóre z tych własnych myśli wprowadził do swojej muzyki i natychmiast powstały jaskrawe dysonanse, a ci co śpiewali obok niego zbici z tropu i zaniepokojeni, zgubili wątek melodii, kilku zaś próbowało dostroić się do głosu Melkora, zamiast urzeczywistniać pierwotny zamysł, tak więc dysonanse wprowadzone przez Melkora rozprzestrzeniły się, a Melodie przedtem rozbrzmiewające zatonęły w morzu skłóconych dźwięków. Iluvatar słuchał i czekał, aż wreszcie jak gdyby burza rozszalała się nad Jego tronem, czarne fale ścierały się ze sobą w straszliwym gniewie i zdawało się, że nic nigdy ich już nie uśmierzy.


Wtedy Iluvatar wstał i Ainurowie zobaczyli że się uśmiecha. Podniósł lewą rękę i natychmiast z chaosu wyłonił się nowy temat, zarazem podobny i niepodobny do pierwotnego, a muzyka stopniowo nabierała nowej siły i piękności. Lecz dysonanse Melkora znów się wzbiły zgrzytem ponad inne głosy i wojna dźwięków rozpętała się jeszcze gwałtowniej; wielo Ainurów w przygnębieniu umilkła, więc głos Melkora wziął górę nad całą muzyką. Po raz drugi Iluvatar wstał i tym razem oblicze jego było surowe.


Podniósł prawą rękę i oto trzeci temat wyłonił się z chaosu, odmienny od obu poprzednich. Z początku bowiem zdawał się łagodny i słodki, ledwie szemrzący melodyjnymi cudnymi dźwiękami, lecz nie dawał się przytłumić, wzmagał się stopniowo i pogłębiał. W końcu brzmiało to tak, jakby przed tronem Iluvatara rozwijały się jednocześnie dwie symfonie, całkowicie różne.


Jedna głęboka, rozlewna i piękna, lecz powolna i nasycona bezgranicznym smutkiem, który zdawał się głównym źródłem jej piękności.


Druga osiągnęła wprawdzie jakąś własną spójność, lecz była hałaśliwa, próżna i powtarzała swe motywy w nieskończoność; niewiele w niej było harmonii, tworzyła raczej krzykliwe unisono jakby mnóstwo trąb grało w kółko kilka wciąż tych samych tonów. Ta druga starała się gwałtownością głosu zagłuszyć pierwszą, ale daremnie, bo tamta przejmowała z niej najbardziej triumfalne dźwięki i wplatała je we własną uroczystą pieśń.


Gdy się zmagały dwie fale muzyki, wstrząsając przybytkiem Iluvatara i wprawiając w drżenie ciszę. Nigdy przedtem nie poruszoną. Iluvatar po raz trzeci wstał a tych, którzy spojrzeli na jego oblicze zdjął lęk. Podniósł obie ręce i muzyka urwała się na jednym akordzie, głębszym niż otchłań i wyższym niż firmament, przenikliwym jak światło oczu Iluvatara.


Wtedy Iluvatar przemówił: Wielką moc maja Ainurowie, a najmocniejszy z nich jest Melkor, lecz niech wie i on, i każdy z was, że jam jest Iluvatar. Pokażę wam teraz wszystko, co wyśpiewaliście, abyście zobaczyli swoje dzieło. Ty zaś Melkorze przekonasz się, że nie można wprowadzić do symfonii żadnego tematu, który by w istocie nie miał swego źródła we mnie i że nie uda ci się zmienić tej muzyki na przekór mojej woli. Kto się o to pokusi okaże siwe w końcu narzędziem moich planów.


Ujrzeli bowiem rzeczy wspanialsze niż wszystko, co sam zdolny jest sobie wyobrazić.


Gdy zaś znaleźli się w pustce, Iluvatar rzekł: Spójrzcie, oto wasza muzyka! I ukazał im wizję, aby wzrokiem poznali to, co przedtem było tylko dostępne ich uszom; zobaczyli nowy świat w postaci kuli zawieszonej pośród pustki, z niej wyodrębnionej. A kiedy tak patrzyli z podziwem, świat zaczął się przed nimi odsłaniać i wydało im się że żyje i rośnie. I czas jakiś przypatrywali się w milczeniu; a potem Iluvatar rzekł: Oto wasza muzyka! To jest wasza pieśń i każdy znajdzie zawarte w niej, włączone w obraz, który wam ukazałem, rzeczy przez siebie stworzone.


Ze zdumieniem zobaczyli Dzieci Iluvatara i


siedzibę dla nich przygotowaną; zrozumieli, że to oni kształtując symfonię pracowali nad utworzeniem tej siedziby, nie wiedzieli jednak, ze ma ona służyć jakiemuś innemu celowi, a nie tylko być piękna sama w sobie. Dzieci swoje stworzył bowiem Iluvatar stworzył sam, a zjawiły się dopiero wraz z trzecim tematem; nie było ich w pierwszym danym początku Ainurom, toteż żaden z nich nie miał udziału w tej cząstce stworzenia.


Gdy więc Ainurowie zobaczyli dzieci Iluvatara tym bardziej je pokochali za to, że były inne, nieznane i wolne, a widząc w nich nowe odzwierciedlenie myśli Iluvatara, dowiedzieli się czegoś więcej o jego mądrości. Dotychczas nie objawione, nawet Ainurom.


Dzieci Iluvatara to elfy i


… ludzie – pierwotni i następcy wśród wszystkich wspaniałości świata, jego bezmiernych przestrzeni.


Ten spośród Ainurów, któremu elfy nadały imię Ulmo, poświęcił wszystkie swoje myśli wodzie, a miał on od Iluvatara dar najgłębszego rozumienia muzyki.


Powietrzem i wiatrem zajmował się głównie Manve, najdostojniejszy z Ainurów,


tkankę ziemi wziął pod swą pieczę Aule, niewiele ustępujący Melkorowi umiejętnościami i wiedzą, lecz znajdujący przyjemność i chlubę w samej pracy i tworzeniu i zaletach dzieł, nie zaś w posiadaniu ich, ani we własnym mistrzostwie.


I rzekł Iluvatar: Czy nie widzisz, że tutaj w tym małym królestwie w głębinach czasu i wody Melkor wypowiedział ci wojnę w twojej własnej dziedzinie? Wynalazł ostre i bezlitosna mrozy, lecz nie udało mu się zniszczyć piękna twoich źródeł i czystych jezior. Spójrz na śnieg, na przemyślne rzeźby szronu! Melkor wymyślił piekący żar i nieokiełznany ogień, ale nie zdołał wysuszyć w twoim sercu pragnień, ani też stłumić całkowicie muzyki morza.


Tak stało, że część Ainurów zamieszkało z Iluvatarem poza obrębem Świata, inni zaś – a między nimi wielu spośród najpiękniejszych i najmożniejszych – przegnali Iluvatara i zstąpili na świat.


Gdy wszakże Valarowie zstąpili na świat ogarnęło ich zrazu zdumienie i czuli się zbici z tropu, ponieważ, nic z tego co wizja im objawiła, nie było jeszcze gotowe, lecz dopiero się poczynało i czekało na ukształtowanie w ciemnościach. Teraz Valarowie znaleźli się u początku czasu i zrozumieli, że muszą wypełnić zarysy danej im wizji.


Tak więc w niezbadanych postaciach rozpoczynali przed wiekami swoją pracę w głębinach czasu i trudzili się dopóki nie nadeszła godzina, gdy na wyznaczonym miejscu Ei, powstała siedziba dla dzieci Iluvatara. Największy udział w pracach mieli: Manve, Aule i Ulmo, lecz był z nimi od pierwszej chwili Melkor, który we wszystko się wtrącał i w miarę możliwości starał się każde dzieło podporządkować własnym życzeniom i celom; i on też rozpalił wielkie ognie.


Manve przywołał mnóstwo duchów, większych i mniejszych, aby zstąpiły na pola Ardy i broniły ją przed Melkorem. Valarowie zgromadzili wokół siebie licznych sojuszników, duchy niższe lub prawie równe im dostojeństwem i wszyscy razem pracowali nad uporządkowaniem Ziemi. I ujrzał Melkor jak Ziemia przemienia się w ogród radości i zapałał tym gorętszą zawiścią i przybrał postać ponurą.


Oczy Melkora świeciły jak płomienie, które niszczą żarem i chłodem.
Tak zaczęła się pierwsza bitwa Valarów z Melkorem o ład świata.

Zdjęcia: Agnieszka Kierzkowska, Jerzy Lis.
Podpisy: Łukasz Lutoborski