Kosmici w „Jędrusiu”

Wszystko zaczęło się w pewien słoneczny piątek (11 września 2004). Nasz kosmiczny transport niestety został zaatakowany przez międzygalaktycznych piratów i musieliśmy skorzystać z dość przyziemnego środka transportu (czytaj: samochód). Z „niewielkim” opóźnieniem dotarliśmy do ośrodka „Jędruś” w Michalinie.

Niedługo po przyjeździe dh. Karolina zawołała wszystkie zuchy i opowiedziała o czekającym nas zadaniu. Szybko podzieliliśmy się na grupy i zaczęła się gra. Z początku wszyscy pomijali biednego dh. Radosza, który gotował się w masce przeciwgazowej, gdyż byli zbyt przejęci szukaniem muszelek. Jesteśmy jednak równie sprytni, jak szybcy i żaden punkt nie musiał długo czekać na nasze przybycie ( ja, co prawda siedziałam na ławce, ale co chwila przed oczami śmigała mi jakaś grupka).



Więcej zdjęć

Niestety musieliśmy przerwać pasjonująca zabawę, lecz nasze twarzyczki nieco się rozpromieniły na widok obiadku.
Najedzeni mieliśmy poleżeć po jedzonku i poodpoczywać, lecz zuchy miały tysiąc innych pomysłów i tradycyjnie się nie udało…

Tego dnia czekała nas jeszcze jedna gra – tym razem w towarzystwie harcerzy. Biegania znów było sporo, ale co to dla nas! Po krótkim czasie na czaszkach dyndały wszystkim kolorowe czułki w przeróżnych kształtach i kolorach. Tej zabawy (co za los) także nie dokończyliśmy, ale to na długo nie popsuło nam humorów, które wróciły gdy tylko udaliśmy się na plac zabaw.

Sporo emocji czekało nas wieczorem, na balu u króla i królowej. Dzielnie walczyliśmy grając w Twistera, podziwialiśmy prezentacje różnych drużyn, a w szybkości wchłaniana tortu prześcignęliśmy niejednego harcerza.
Nasze marzenia o spokojnym i szybkim zaśnięciu jak zwykle pozostały tylko marzeniami… Niezliczone pielgrzymki do toalety, poszukiwania zaginionych misiów i walki trwały prawie do północy.

Nie wiem, jaka energia siedzi w zuchach, ale przed szóstą rano połowa była na nogach, gotowa na dalsze przygody (kadra ledwo zwlokła się po siódmej). Szybciutko zjedliśmy śniadanie i wszyscy razem poszliśmy do kościoła.

Po apelu, rozpoczynającym nowy rok harcerski i zuchowy, zaczęliśmy się pakować. Niesamowitym problemem okazały się niesforne śpiwory, które dopiero za namowami druhen zgodziły się wejść do pokrowców.
Po iskierce pobawiliśmy się w chowanego i rozjechaliśmy się do domów. Niektórzy wstąpili jeszcze do sklepu na słodkie conieco 🙂

Mam nadzieję, że nowy rok zuchowy będzie równie kosmiczny, jak ten biwak

dh. Agata 65 GZ

Urodziny Komendanta…

6 września nasz Druh Komendant obchodzil swoje okraglutkie urodziny.
Wesoła grupa harcerzy i instruktorów postanowiła sprawić mu malutką niespodziankę i na jego wtorkowym dyżurze przywitało go gromkie „sto lat”
Był tort, życzenia, ciasteczka i bardzo, bardzo mile prezenciki.

Druhu Tomku, jeszcze raz wszystkiego dobrego, pociechy ze swoich wspaniałych zuchów, harcerzy i instruktorów.

Start Harcerski w Szczepie Józefów

Do wyrobienia ciasta należy wrzucić organizatorów do jednego domu, dodać szczyptę pomysłowości i miksować kilka godzin w celu uzyskania jednolitej, aksamitnej konsystencji. Następnie wrzucić do tego, rannego Czerwonego Kapturka, i odpowiednio go uszkodzić. W razie małej ilości uszkodzeń, doprawić pół-rannego pół-czerwonego pół-kapturka i dodać do masy.
Ciąg dalszy na tej stronie.

A oto fotoreportaż ze Startu:



Zaczynamy! Punkt pierwszy – znaleźć list od babci.


„Naklejanie ogłoszeń będzie karane.”


Widzicie to skupienie na twarzy?


Straganiarki rządzą! Ta nie dość, że pomogła, to jeszcze bez bicia podzieliła się jabłkami.


Czerwony Kapturek (prawdopodobnie po operacji zmiany płci) zaraz po ataku wściekłych wilków.


Leśniczych szukaliśmy dłuugo… Bo w końcu kto znalazłby ich w tak wymyślnej kryjówce?


Punkt programu, na który czekaliśmy z największą niecierpliwością – kiełbaski!


Pamiętajmy jednak o podstawowych zasadach higieny i zawsze myjmy ręce przed jedzeniem. Nogi też.


Tak Piąta reaguje na widok jedzenia…


…i tak też.


Trzecia natomiast woli wznosić do niego modły.


Jeśli myślicie, że to kiełbasa jesteście w błędzie. To z całą pewnością przykład wyrośniętego Tumci.


Rozpoczęcie bardziej uroczystej części ogniska.


Kilka słów konstruktywnej krytyki na temat Startu. I wcale nie było tak źle jak się zapowiadało.


Jak widać organizatorzy byli zadowoleni…


…większość uczestników zdobyła sie nawet na szczery uśmiech…


…chociaż niektórzy po jakimś czasie zaczynali wyglądać na znudzonych.


Ale atmosfera była prawdziwie rodzinna i przytulna.


Czasem nawet bardzo przytulna.


Jednak wszystkie ziemskie sprawy mają zadziwiającą właściwość – zawsze się kończą.

Foto: MG, Podpisy: Ola B. (5 DHS „LEŚNI”)

Przepis na udany start harcerski

Składniki:
2 organizatorów: Agata i Bover
3 psychicznych leśniczych
1 ranny Czerwony Kapturek
Pół-ranny pół-czerwony pół-kapturek
2 dziewczynki rozdające jabłka
4 patrole
1 Miron z aparatem
1 Komendantka Szczepu –Monika
dla lepszego smaku:
dużo pomysłów
dużo śmiechu

Przygotować formę- miasto Józefów i okoliczne lasy.



Więcej zdjęć ze Startu na tej stronie.

CIASTO: Do wyrobienia ciasta należy wrzucić organizatorów do jednego domu, dodać szczyptę pomysłowości i miksować kilka godzin w celu uzyskania jednolitej, aksamitnej konsystencji. Następnie wrzucić do tego, rannego Czerwonego Kapturka, i odpowiednio go uszkodzić. W razie małej ilości uszkodzeń, doprawić pół-rannego pół-czerwonego pół-kapturka i dodać do masy. Ustawić chorych psychicznie leśniczych na pozycjach za krzakami, i dziewczynki by rozdawały jabłka za dobrze spełnione zadania. Potem wpuścić patrole (z Mironem na czele), aby dopełniły dzieła. (Zależnie od gustu można nie dodawać aparatu.) Wszystko to razem dokładnie zamieszać, wraz ze śmiechem, wypróbować na sztabach i wylać do formy. Piec ok. 1,5 godziny, wraz z kiełbaskami na ogniu nad Świdrem.

Całość polać dobrym humorem zmieszanym z tabunem kurzu z lasu, oraz wodą z Mienii.

SPOSÓB PODANIA: Ciasto najlepiej podawać na gorąco przy obrzędowym ognisku- specjalnie do tego palonym i prowadzonym przez Komendantkę Szczepu, doprawionym licznymi grami, zabawami i przemyśleniami. Można dodać nutkę planów do zrealizowania w Nowym Roku Harcerskim.

Przepis podała: Barbaraba

Wędrownicza watra

Oto reportaż z Wędrowniczej Watry:



Szok! Wszyscy walą na Watrę!!!


Dwa dni drogi, często zmieniając konie – i we mgle majaczy tablica…


Zdjęcie lotnicze zespołu obozowego Hufca Otwock. Uwagę zwracają barokowe wypukłości i postmodernistyczne tkaniny.


Prawdziwy wędrownik i prawdziwa wędrownica piją z sześciu kubków naraz.


To nie kartki na mięso. Bez tego białego na szyi HSP strzela bez ostrzeżenia… Na tym zdjęciu brakuje tylko…


… tego , Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać


Przyjeżdżamy – a tu tłum, tańce, swawole, muzyka, kolorowe kanapki i wiele innych atrakcji!!!


Stołówka była bardzo niewielka ale za to jej drzwi zawsze stały otworem.


Nie kojarzyliśmy, kiedy minęliśmy granice Kraju Kwitnącej Wiśni ale fakty mówiły same za siebie!


Tam w lesie mieszkają takie malutkie Ciarachy!!!


Czasami ogarniał nas ponury nastrój i tylko bezwładnie leżeliśmy na karimatach.


Zdenerwował nas leśniczy, który wszystkim wypisał mandaty a niektórych oznaczył jakimiś obrazkami.


Chodzą słuchy, że przy tym stole siedzą tacy, którzy chcą zepsuć wspaniały nastrój braku referatów w naszej chorągwi.


No – to nie było 100 metrów od ściany lasu.


Takich świec zapłonęło prawie pięćset…

Foto: x, Podpisy: Michał Łabudzki

„Góra Lotnika” w 60. rocznicę

Każdego roku mieszkańcy Michalina i okolicznych miejscowości spotykają się w sierpniu na „Górze Lotnika”. W miejscu, w którym rozbił się „Liberator B-24”.

Był to jeden z samolotów 31 szwadronu powietrznej Południowej Afryki, który wziął udział w akcji niesienia pomocy Powstaniu Warszawskiemu w 1944 roku. Leciał z Włoch, żeby dostarczyć Powstańcom broń, lekarstwa, amunicję i żywność.




(Akcja niesienia pomocy Powstaniu Warszawskiemu, była najtrudniejszą operacją powietrzną w historii lotnictwa wojskowego. Więcej informacji o tej operacji i szczegółowe losy samolotu, który rozbił się na „Górze Lotnika” znajdziesz na stronie poświęconej Bohaterowi naszego szczepu)

Także i w tym roku odbyła się owa uroczystość, na której stawiła się reprezentacja Szczepu Józefów: jedna osoba z „ZAWISZAKÓW”, dwie z „LEŚNYCH”, trzy z kadry Zuchów (też z „LEŚNYCH”). Część z nas była na kursie drużynowych „MAKI 2004”, a pozostała część 3 DH „ZAWISZACY” na ślubie swojej drużynowej, na który i my później zdążyliśmy.

Gdy dotarliśmy na „Górę Lotnika” (dwoma samochodami), trzeba było zająć się sprawami organizacyjnymi tzn. wystawić wartę i poczet sztandarowy.
Na uroczystość przybyło wiele osobistości, między innymi: przedstawiciele ambasady RPA, Burmistrz Józefowa, kombatanci – uczestnicy Powstania Warszawskiego, strażacy, dyrektorzy i delegacje okolicznych szkół podstawowych i gimnazjum.

Tegoroczna ceremonia była wyjątkowa – bo to 60 rocznica. Przybyło liczne grono weteranów. Po modlitwie i krótkim przemówieniu księdza głos zabierały ważne osoby. Niektórzy opowiadali bardzo ciekawie. O Powstaniu, zrzutach – i trudnościach z nimi związanych. Ci, co byli za młodzi by Powstanie pamiętać lub w ogóle ich na świecie nie było wyrażali szczerą wdzięczność zarówno uczestnikom za ich poświęcenie dla Wolnej Warszawy, jak i osobom niosącym pomoc w tym najważniejszym Zrywie. Na osobiste wspomnienia również znalazł się czas. Były również krótkie deklamacje wierszy przygotowane przez józefowską młodzież, oraz jednego z kombatantów. Następnie złożono kwiaty pod pomnikiem i uczczono pamięć poległych lotników, a poczty sztandarowe oddały cześć.

Po uroczystości jak zwykle były lody od babci Heli. Gdzieniegdzie słychać było rozmowy osób, które długo się nie widziały, a teraz z sentymentem wspominają dawne czasy, a prowadzący słusznie zauważył że na takie uroczystości nie wypada się spóźniać!

Moim zdaniem uroczystość ta była udana, aczkolwiek byłoby lepiej, gdyby więcej harcerzy stawiło się na nią. Nigdy wcześniej nie byłam na tej uroczystości, więc jadąc na nią wyobrażałam sobie zwykłą, bezbarwną uroczystość jakich wiele, jednak(na szczęście) myliłam się. Niektórzy zapewne uznają, że to właśnie jest owa „uroczystość jakich wiele”, jednak dla kogoś kto nie był na Górze Lotnika -jest to coś wyjątkowego, godnego polecenia.

Oby pamięć o lotnikach, którzy zginęli niosąc pomoc Powstaniu nigdy nie zginęła, bo ich śmierć nie była bezsensowna…
Podczas dokonywania zrzutów zginęło ok. 200 lotników. Za ich bezinteresowną pomoc należy im się szczególny szacunek.

„Zanieśli Polakom swoja miłość, radość i ducha sprawiedliwości. Dawali co mieli najlepszego w ofierze miłości, nie licząc się nawet z własnym życiem…”

Basia (Barbaraba)
5 DH „LEŚNI”

P.S. Szczep Józefów od 1993 roku nosi imię Por. Roberta George’a Hamiltona – jednego z lotników, którzy zginęli na „Górze Lotnika”

Przyrzeczenie przez cztery krainy

Moje przyrzeczenie miało miejsce 24.07.2003 r. w nocy w Przerwankach na obozie „Narrenturm”. Składałam je z Marysią Lipińską, Patrycją Zawłocką, Magdą Traczyk i Pawłem Gwardiakiem. Były to chwile, których nie zapomni żadne z nas!!

Historia Wieży Narrenturm jest tak stara, że nikt już nie pamięta kim byli jej pierwsi budowniczowie… Musieli być potężni i dysponować tajemną mocą, bo ich dzieło było niezwykłe i odradzające się. Wieżę Narrenturm otaczały cztery krainy: Helestra, Abbarah, Arianus i Pyran.

– Arcana wstawaj! – rozległo się tuż nad moim uchem.
– Nie… dopiero co zasnęłam…- odrzekłam sennym głosem
– Wstawaj i nie gadaj! Jak wstaniesz to umunduruj się. I osobiście radzę Ci włożyć pod spód kostium!
To podziałało na mnie jak kubeł zimnej wody. Kiedy odziałam się w naszą „zbroję” (mundur) ogarnęła mnie dzika radość, gdyż dopiero teraz dotarło do mnie po co przerywają mi wspaniały, kojący sen…

Po wyjściu z namiotu ujrzałam moich towarzyszy tej jakże niewiadomej, ale interesującej wędrówki. Była nas razem piątka. Piątka ludzi gotowych przejść wymyślne próby, by zdobyć cel naszych pragnień i starań! Byliśmy gotowi na wszystko…
Wyrocznia zdradziła nam tajemnicę, że by zdobyć to- czego szukaliśmy kilka lat, będziemy musieli przejść przez żywioły Czterech Krain… Nie wiedzieliśmy czy obawiać się owych żywiołów czy tez nie…

Najpierw zastukaliśmy do niewidzialnych wrót Helestry – błękitnej Krainy Wody, gdzie czekały na nas wskazówki dotyczące dalszej drogi. Helestra nie była łaskawa – woda była zimna, śmierdząca, a dno niepewne. Jednakże my niestrudzenie pokonaliśmy jej przeszkody i zdobylismy drogowskaz: „Skierujcie swoje kroki do Vonvozu”. I tak uczyniliśmy… Teraz Kraina Ziemi – Abbarah – stawiła nam czoła i duchy tej Krainy ukryły wskazówkę w czeluściach lasu i ziemi. Jednak Bogowie mieli nas w opiece… Odnaleźliśmy miejsce gdzie zakopany był drogowskaz. Wiedzieliśmy, że zostały do pokonania jeszcze dwie Krainy i żadne z nas nie miało pojęcia co tez one kryją. Czy pozwolą nam z łatwością przejść, czy też wyślą posłańców – elfy, krasnoludy, duchy lub inne stwory, by przeszkodziły nam – Podróżnikom – dojść do kresu naszej wędrówki.
Wyrocznia i drogowskaz wyraźnie wskazywały, że teraz czeka nas próba Arianus- Krainy Powietrza. Dręczeni przez wichry udaliśmy się na najwyższy punkt – czubek drzewa, który chciwie bronił następnej wskazówki… Jednak nasze marzenia i pragnienia okazały się silniejsze niż wiatry… Po raz kolejny udało nam się wyjść z tego zwycięsko!

Została jeszcze jedna – ostatnia Kraina – do której drogę wyznaczały nam małe płomyki uwięzione na świeczkach. Las stał się tajemniczy jakby próbował nas przygotować do tego, co się z chwile stanie… Każde z nas myślało teraz o swoim podróżniczym życiu pełnym zaskakujących przygód i prób… A teraz czeka na nas nagroda za naszą wytrwałość…
Kraina Ognia – Pyran – wielkie, płonące ognisko przy którym zakończy się nasza wędrówka… Jednakże nie zdradzę tego, co się tam wydarzyło… A były to niezapomniane chwile… Na ten moment warto czekać wieki..
Resztę zostawię Waszej wyobraźni…!

Ich dzieło było niezwykłe i odradzające się. Niektórzy nazywali Wieżę Narrenturm – Wieżą Głupców. Nikt już nie pamięta dlaczego…

Basia (Barbaraba)

Z Notatnika Namiestnika – LAS 2004

Harcerze oraz instruktorzy naszego Hufca biorą udział w Letniej Akcji Szkoleniowej (LAS) organizowanej w Gorzewie.
LAS jest centralną akcją szkoleniową ZHP, której celem jest jak najlepsze przygotowanie kadry do pracy na powierzonych funkcjach. Czytaj dalej…

Oto reportaż z tego szkolenia:



Uczestników III gniazda LAS’u – „Sosny” – przyjęła gościnna baza obozowa
Chorągwi Mazowieckiej w Gorzewie.


Nad wszystkim czuwał Druh Darek Masny…


… nad którym czuwała Druhna Ela Pokropek.


Nasze gniazdo obejmowało cztery chorągwie: Stołeczną, Mazowiecką, Lubelską i Białostocką.


Na porannych apelach mogliśmy porobić sobie zdjęcia.


Każdy wybierał ten profil, z którego wypadał najlepiej.


Świt się bielił, rozkaz został wydany i tylko bramy nie można było otworzyć


W ten weekend na LAS składały się trzy kursy (od lewej): Kurs Kadry Kształcącej, Komisji Stopni Instruktorskich, Promocji oraz Programowców i Namiestników (a właściwie to Namiestników i Programowców).


Rozkaz wystąp!


Jedyna Agnieszka, która z definicji jest OK.


Z Notatnika Namiestnika. Oszczędność w formułowaniu myśli
i zużycia markera zgodna z 9 pktem PH.


Literka Zet: zapisać, zapamiętać, zastosować.


„Chyba jednak lepiej by było na materacu…”


„To mnie czeka po warsztatach…”


„Mi wystarczy pół bloczka…”


Tworzy się…


… słoneczko motywacyjne.


Zajęcie czas kończyć – zarasta nas LAS.


Z Notatnika Namiestnika.


„Wiedziałem, że to dobry pomysł, żeby wybrać materac. Na karimacie by było za twardo…”


Padło słowo „kanapka”, więc wszyscy poczuli głód i po chwili udali się na obiad.


Znów rozpaliliśmy ognisko


Raczej: rozdmuchaliśmy 🙂


Zasady tej gry są proste. Znaczy… może nie do końca. Znaczy… wie ktoś o co w tym chodzi?


Momentami POKROP’ iło. Na Druhnę Elę POKROP’ ek też.


Zdolność przyswajania wiedzy zbadał sam szef Wydziału Badań i Analiz.


Z Notatnika Namiestnika.


Żeby dostać podwieczorek nie wystarczyło wyciągnąć rękę…


… trzeba było na niego zapracować.


Niektórzy musieli iść na korepetycje.


No dobsz… Skoro już po podwieczorku, to wracamy na zajęcia. Druhna Ola Ziułek w akcji.


Z Notatnika Namiestnika.


Grunt to mieć plan.


Z Notatnika Namiestnika


Płeuwotetreśowanie konwórlywjwotnia nowotótisaerkir polinbpąsaśwotęość przhtyrprwotpezanie.


Widzę, że już jesteście gotowe…


… tylko Otwock ciągle się spóźnia!


Nauka niełatwej sztuki zasypiania w czasie gry na gitarze.


Z Notatnika Namiestnika.


Z Notatnika Namiestnika.


Z Notatnika Namiestnika.


Słońce prawie takie jak w Białymstoku.


Cień prawie jak w Otwocku.


Zajęcia nawiedził Druh Komendant.


Dziewczyny. Najpierw opalamy ramiona, później plecy.


Taki LAS to można wypromować tak, że weźmie się dużego harcerza i małą harcerkę…


… o, na przykład takich. Sie zrobi im zdjęcie i sie powiesi na stronie ZHP.ORG.PL.


Kurs Promocji w pełnej krasie.
Kliknij na zdjęcie, żeby je powiększyć.


Kurs Programowców i Namiestników (a właściwie Namiestników i Programowców).
Kliknij na zdjęcie, żeby je powiększyć.


Na pewno każdy łatwo się tu znajdzie.
Kliknij na zdjęcie, żeby je powiększyć.

Foto: Tomasz i Mirosław Grodzcy, podpisy: MG.

Chcesz wszystkie 200 zdjęć na płycie? Zgłoś się do mnie – MG.
P.S. Po warsztatach powstała lista dyskusyjna namiestników: namiestnicy_las2004@yahoogroups.com

Ciągle pniemy się wzwyż

Harcerze oraz instruktorzy naszego Hufca wzięli udział w Letniej Akcji Szkoleniowej (LAS) i Mazowieckiej Akcji Kształcenia Instruktorów (MAKI) organizowanych w Gorzewie.
LAS jest centralną akcją szkoleniową ZHP, której celem jest jak najlepsze przygotowanie kadry do pracy na powierzonych funkcjach.
MAKI są regionalną akcją szkoleniową.

Uczestniczyliśmy w kursach drużynowych – przygotowujących do pracy z harcerzami, kursach programowych – przygotowujących do pracy z drużynowymi, kursach kształceniowych – przygotowujących do prowadzenia szkoleń oraz w kursie promocji – przygotowującym do promowania harcerstwa w lokalnym środowisku.



Więcej zdjęć

Tak więc w warsztatach namiestników i instruktorów odpowiedzialnych za program wzięli udział:
pwd Sylwia Żabicka
pwd Michał Łabudzki
phm Mirosław Grodzki

W warsztatach Komisji Stopni Instruktorskich
phm Iza Łabudzka
hm Magda Grodzka

W warsztatach z promocji weżmie udział hm Tomasz Grodzki.

W Gorzewie od 11.08 szkoli się już szczęśliwa 13-tka. Zaokupowali kursy drużynowych zuchowych, harcerskich, starszoharcerskich i wędrowniczych

Kurs wodzów zuchowych:
Agata Więckowska
Julita Woźniak

Kurs Drużynowych Harcerskich:
Karolina Bogucka
Dorota Lutyk
Jakub Borowy
Jakub Wojciechowski
Piotr Jagodziński

Kurs Drużynowych Starszoharcerskich:
Maciej Siarkiewicz
Patrycja Zawłocka
Mikołaj Fedorowicz

Kurs drużynowych wędrowniczych:
Olga Makowska
Maria Mikulska
Małgorzata Osuch

Udział w kursach został dofinansowywany przez komendę hufca od 30 do 50%.

Yokosoko – HAL 2004

Im więcej czasu od zakończenia obozu upływa tym większego do niego nabieram dystansu. No i zaczynam zauważać niektóre rzeczy, na które wcześniej nie zwracałem uwagi.
Dla mnie był to zdecydowanie najlepszy obóz na jakim byłem. Udany programowo i organizacyjnie.

O ile zeszłoroczny obóz – „Narrenturm” – nazywałem „Arcybiskupstwo 2” (co miało znaczyć, że jest to jakaś kontynuacja obozu z roku 2002), o tyle ten nazywam „Narrenturm 2”.
„Narrenturm” pomagał przygotować zastęp starszoharcerski. Przez rok zdążył dorosnąć do zastępu wędrowniczego i do tego, żebym to teraz ja tylko pomagał przygotować obóz. Tak też się stało i chwała im za to.


Im, czyli Kubie B., Jagoodowi, Dyniakowi i Piotrkowi. Jak też Patrycji (za inny punkt widzenia, który zawsze jest cenny), Mikołajowi (dzięki któremu mogłem być szczęśliwy i czasu nie liczyć – i tak mi już zostało), Jankowi za grę (znowu, – tradycyjnie – nie powtórzyliśmy jej w wersji poprawionej, ale tym razem to już nie moja wina), która przypomniała mi głośny w niektórych kręgach „Atak kitajców” z 1995 roku, no i za niezapomniany okrzyk „Zrobili mnie na czarno – podziękuj rodzicom”, Karolinie (za to, że jednak słuchała starszego brata – rodzice będą z Ciebie dumni), Dorocie (Wandzie) za punktację i końcowe „Eworwery” w wykonaniu Kuby, Wandzie (Dorocie) za pozytywne, acz nieświadome jak się domyślam, nastrajanie mnie do życia, Magdzie i Zosi za to, że patrząc na Was jestem zawsze spokojny o to, co robicie, Wiktorii za niezapomniany „rym” z Katowicami (długo go będę pamiętał), Hubertowi za to, że mnie pozytywnie zaskoczył tym, jak zaliczał zadania próby na stopień, Mateuszowi B. wiadomo za co, Sebastianowi, Łukaszowi i Jarkowi za dobre rokowania na przyszłość, Mateuszowi i Grześkowi za to, że szybko o was nie zapomnę, Przemkowi za utrwalony klip Hip-Hopowy na „Dzikiej Plaży”, Kubie K. za szybkie zaaklimatyzowanie się w tej dziwnej trochę Drużynie, Krysianowi za próby powrotu, Bartkowi za dobre rady, Adamowi za świeczki, które przydały się podczas jego Przyrzeczenia, którego chyba się jednak nie spodziewał (jesteś mi cały czas winny relacje ze służby w kuchni do „Przecieku”), Andrzejowi za planowany wypad na ryby o 4:00 (budziłeś mnie w końcu czy nie?), Pawłowi G. za uświadomienie kogo mogę zastać w namiocie dziewczyn (i żeby mi to było ostatni raz!), Pawłowi W. za to, że jednak okazał się twardy i nie wrócił do domu, Basi B. za rozmowę, która będzie miała swój dalszy ciąg, Oli za opiekę nad Druhem Obwoźnym, Basi L. za dorosłe myśli na obrzędowym piciu herbaty, Monice za uśmiech i nadzieje na nowy dzień, Marysi za pouczającą grę, którą na pewno powtórzymy w przychylnych okolicznościach i Annie Ś. za momenty oderwania od obozowej rzeczywistości (o książce mówię, nie powiedziałem w końcu o jakiej – trudno, tak musi już zostać.)
No i mniejsza chwała Zygmuntowi i Michałowi (jak przemyślisz sprawę, to się do mnie zgłoś) za wykrystalizowanie sytuacji.


Generalnie bardzo mnie dobrze nastroiliście na następny rok.
Bez jaj – uwielbiam Was. Wszystkich „LEŚNYCH” po kolei.
Shin


P.S. Nie udało się przygotować zajęć na różnym poziomie wiekowym.
Co akurat bardzo mnie nie martwi i potwierdza decyzje podziału drużyny za trzy piony.
Podział ten był – z mojego punktu widzenia – głównym celem tego obozu. Dostałem na nim potwierdzenie, ze nas na to stać. Tak kadrowo, jak i programowo.
Ale to już rozwinę w powakacyjnym „Przecieku”