QUO VADIS po raz kolejny

25 lutego miało miejsce kolejne, niebywałe spotkanie. Przy herbacianym imbryku i czekoladowym „serniku” odbyło się spotkanie Namiestnictwa Starszoharcerskiego.

Trzy godziny wytężonej pracy pięciu logicznie i konstruktywnie myślących umysłów przyniosły niebywałe i wymierne efekty:

– Zaktualizowany i uszczegółowiony został plan namiestnictwa ( między innymi kwietniowe nocne INO, 6/8 maj biwak namiestnictwa)

– Zmienione zasady pracy namiestnictwa (cykliczne, wtorkowe spotkania mające na celu wymianę doświadczeń i wzajemną pomoc)

– Opracowany tryb pracy nad kategoryzacją drużyn (wypełnione arkusze zostaną przesłane namiestnikowi, a najbliższe spotkanie pozwoli nam na szczegółową analizę naszych problemów i potrzeb)

Odbyły się również żywe rozmowy nt. letnich planów drużyn.
Kolejne spotkanie 7 lutego, na którym omówiona zostanie kategoryzacja i podjęte decyzje dotyczące lata.

KH 18/01/2005

18 stycznia 2005 odbyła się zbiórka Komendy Hufca.

Na początku obecni szefowie zespołów powiedzieli co działo się u nich od ostatniej Komendy Hufca. I tak:

Namiestnik Starszoharcerski (Mirek Grodzki) powiedział, że tydzień wcześniej odbyła się kolejna zbiórka Namiestnictwa, na której zaktualizowany został plan pracy Namiestnictwa,

Kwatermistrz Hufca (Tomek Kępka) poinformował, że trwa cały czas inwentaryzacja sprzętu, który jest w posiadaniu drużyn.

Przewodnicząca Komisji Stopni Instruktorskich (Magda Grodzka) zapowiedziałą, że w planie jest organizacja chorągwianych warsztatów dla opiekunów prób oraz gra instruktorska w naszym Hufcu (w kwietniu 2005),

Magda Grodzka potwierdziła fakt organizacji w czasie ferii warsztatów dla drużynowych i przybocznych przez Zespołu Kadry Kształcącej oraz podzieliła się problemami organizacji tego zespołu.

Następnie Szef Sztabu XIII Finału WOŚP (Adam Żarówski) podsumował tegoroczny Finał i następnie wywiązała się dyskusja o tym, co należy poprawić w przyszłym roku. Zdecydowanie z większym rozmachem należy podejść do koncertu, na który koniecznie trzeba ściągnąć gwiazdę, która ściągnie publiczność, od której ściągniemy pieniądze.
Lepiej też trzeba będzie zorganizować promocję Finału.
Szczegółowe zostawienie efektów XIII Finału przedstawia się następująco:
Zebraliśmy 62 208,79 zł i nieprzeliczona waluta obca. Z licytacji zebraliśmy 3 341,88 zł. Trwa jeszcze internetowa licytacja „Złotej Sosenki” przekazanej do licytacji przez Prezydenta Otwocka.
Udało nam się prawie zorganizować sztab powiatowy. Są podwaliny pod stworzenie sztabu powiatowego dzięki temu, że w tym roku swoim zasięgiem objęliśmy sporą część powiatu. W tym roku nie było przypadków kradzieży puszek wolontariuszom i nie było takich prób.

Po tej dyskusji przedstawione zostały plany poszczególnych środowisk dotyczące ferii. Część drużyn organizuje biwaki, część bierze udział w Nieobozowej Akcji Zimowej.

Przyłapani na obecności w Hufcu Kasia Stolarska i Piotrek Kostrzewa podsumowali tegoroczną Wigilię i przekazanie Betlejemskiego Światła Pokoju. Jako, że byli za te imprezy odpowiedzialni. Przy okazji BŚP zostało powiedziane, że w przyszłym roku powinniśmy położyć większy nacisk na przekazywanie BŚP przez drużyny naszym przyjaciołom i sprzymierzeńcom.

Po tej, jakże celnej uwadze przeszliśmy do tematu Bohatera Hufca. Szef zespołu (Mirek Grodzki) przedstawił plany na najbliższy czas. Zapowiedział kontynuację publikacji dot. Tego tematu w „Przecieku” i rozpoczęcie kampanii Bohater od konferencji instruktorskiej na ten temat, na którą to zaproszeni będą wszyscy zainteresowani i niezainteresowani.

A propos „Przecieku”. Od najbliższego numeru jego druk będzie przeniesiony do drukarni i będziemy musieli za niego płacić. W związku z tym zmieniony będzie sposób dystrybucji naszego miesięcznika. Nie będzie już dostępny bezpłatnie w Hufcu, a jedynie poprzez wcześniejsze zamówienie u drużynowego, tudzież innego przełożonego lub bezpośrednio w redakcji. Będzie kosztował 2 PLN za jeden numer i będzie częściowo dofinansowany z budżetu HSI.

W temacie innych gwiazd poruszyliśmy temat samochodu „Star”, który jest we władaniu „Pająka”. Wobec konieczności poniesienia pewnych kosztów na jego utrzymania Komenda Hufca oczekuje od Klubu przedstawienia planu wykorzystania tego samochodu. Jeżeli takowgo nie będzie samochód zostanie sprzedany.

Więcej ni 1% czasu Komendy poświęcone zostało na temat odliczania 1% podatku na rzecz naszych jednostek. 25 stycznia 2005 odbędzie się spotkanie dla drużynowych dot. Tego tematu, na którym dowiedzą się oni w szczegółach co to i dlaczego powimni się tym zainteresować. Dostaną też pakiet informacji na ten temat do wykorzystania.

Na koniec Komendant (Tomek Grodzki) poinformował, że nie planuje juz przygotowywać Akcji Letniej w Hufcu ani być komendantem obozu w Przerwaniach (z powodów osobistych).

Na użytek potomnych zarejestrował
MG

Informacja dla Janka Kostrzewy

Dodalem Ci mozliwosc modyfikowania blokow
w menu na Waszej stronie.
Po zalogiwaniu sie i po wybraniu linku ADMINISTRACJA w bloku ADMINISTRACJA pojawi sie nowy link: Bloki.

Jak w to klikniesz to wyswietla Ci sie
wszystkie bloki z jakich skladaja sie
wszystkie podstorny na hufcowym serwerze.

Te, ktore skladaja sie na Wasza strone
(POZNASZ JE PO SKROCIE NAZWY W OPISIE)
bedziesz mogl edytowac.

W edycje innych tez bedziesz mogl wejsc
(zeby podpatrzec jak sa zrobione)
ale system nie pozwoli Ci zapisac zmian
w bloach innych stron.

NIE ZMIENIAJ JEZYKA swoich blokow.
To w/g niego robiona jest selekcja
blokow do Waszej strony.

Wygladac to moze na pierwszy rzut oka dziwnie,
wiec jak bedziesz mial pytania, to pisz.



Dodalem Ci mozliwoisc sterowania tym, co bedzie na
stronie glownej, a co nie. Steruje sie tym tak, ze
na stronie glowenej popkaza sie TYLKO te niusy, ktore beda
pochodzily z tematow: WYDARZENIA, GALERIA, NASZE WYPADY.
Jezeli jeszcze jakies chcesz, to daj znac.
Liczba niusow jest domyslnei 5. Jezeli ma byc inaczej,
to daj znac.

Wysllij mi jakies zdjecie do naglowka

Dodalem do spisu niusow reklame przecieku.
(okladki po prawej stronie).
Jezeli bardzo bedzie Ci przeszkadzala, to moge ja usunac.

Mozesz dowolnie sterowac tym, co masz w menu.

Zrobilem CI przyklad do rozkazow:
modules.php?op=modload&name=Dzialy&file=index&dzial=9&jednostka=39&theme=3DW2003
Jego znaczenie jest takie:
dzial=9 CZYLI JEST TO SPIS NIUSOW Z TEMATU ROZKAZY (numeracje tematow masz ponizej)
jednostka=39 CZYLI, ZE POKAZUJA SIE TYLKO SIARKA ROZKAZY
theme=3DW2003 CZYLI POKAZUJE SIE SIARKA NAGLOWEK

Znajac numeracje tematow i numeracje jednostek hufca mozesz pod menu
podczepiac dowolne skrzyzowania tematow, jednostek i naglowkow.
np. link
modules.php?op=modload&name=Dzialy&file=index&dzial=13&jednostka=39&theme=SZCZEPJOZ2003
spowoduje, ze wyswietli sie spis SIARKA NIUSOW (jednostka=39)
ZE ZDJECIAMI (dzial=13) I Z NAGLOWKIEM SZCZEPU (theme=SZCZEPJOZ2003)

a link
modules.php?op=modload&name=Dzialy&file=index&dzial=9&jednostka=3&theme=5DHS2003
spowoduje, ze wyswietli sie spis TOMKA NIUSOW (jednostka=3)
Z ROZKAZAMI (dzial=13) I Z MOIM NAGLOWKIEM (theme=5DHS2003)

Pominiecie w linku informacji ktorejs informacji powoduje, ze dany filtr
nie jest brany pod uwage, np:

modules.php?op=modload&name=Dzialy&file=index&jednostka=3&theme=5DHS2003
spowoduje, ze wyswietli sie spis TOMKA NIUSOW (jednostka=3)
ze wszystkich dzialow (bo nie ma a adresie informacji o dziele) I Z MOIM
NAGLOWKIEM (theme=5DHS2003)

a link

modules.php?op=modload&name=Dzialy&file=index&dzial=9&theme=5DHS2003
spowoduje, ze wyswietli sie spis NIUSOW KAZDEJ JEDNOSTKI (bo nie ma
informacji o jednostce) Z ROZKAZAMI (dzial=13) I Z MOIM
NAGLOWKIEM (theme=5DHS2003)

SPIS TEMATOW:
Bohater – 15
Galeria – 13
Informacje – 3
Na Komendzie – 8
Napisali o nas – 12
Nasze Wypady – 16
Postać miesiąca – 11
Rozkazy – 9
Serwisy – 14
Wydarzenia – 1

Jezeli mam Ci jakis dodac, to daj znac.

Jezeli masz pytania to pytaj.
MG

Kurs zastępowych Starszoharcerskich

W weekend 25 – 27 lutego 2005 w mlądzkim klubie „Mlądz” odbył się kurs zastępowych starszoharzceskich organizowany przez Pawła „Majaka” Majkowskiego. Celem tego kursu było przypomnienie wymagań, jakie stawiane są zastępowym harcerzy starszych. Czy został osiągnięty? Okaże się po powrocie do drużyn i po ocenach organizatorów.

Wszystko zaczęło się w piątek, 25 lutego 2005, o godz. 16:00. Uczestnicy zaczęli się zjeżdzać powoli do klubu, w którym dostaliśmy do dyspozycji jedną salę.
Pierwsze zajęcia poprowadziła druhna Patrycja Zawłocka. Były to zajęcia integracyjne i miały za zadanie… integrację.


Potem przyjechali Iza i Michał Łabudzcy razem ze swoją pociechą. Druhna Iza wprowadziła w naszą świadomość plusy i minusy systemu małych grup. Troszkę się pobawiliśmy i zaczęliśmy na poważnie starania o uzyskanie patentu zastępowego. Następnie druh Marek Sierpiński (czyli nasz kochany oboźny) poprowadził zajęcia p.t. „Szczep, hufiec , chorągiew” – czyli o strukturze ZHP. Muszę przyznać, że dla mnie zajęcia były bardzo interesujące. Starałam się być w miarę aktywna (w sumie po jedna z podstawowych cech mojego charakteru). To dla mnie bardzo ważne. Zależy mi na tym, żebym się sprawdziła, choć może to niektórych śmieszyć. Nie wszyscy są w harcerstwie po to, aby zdobywać nowe umiejętności… Ale wróćmy do tematu.


Po 12:00 w nocy na kursie była kolacja, no i cisza nocna. Czy też miała być, bo było dość głośno. W pewnym momencie anielska cierpliwość oboźnego się skończyła i przez 30 min. przekonywał nas to tego, żebyśmy byli cicho. Tajemnicą osób, które tam były niech zostanie w jaki robił to sposób…
Gdy już udało nam się przysnąć, „goście kursu” – czyli Dyniak i Jagód – zrobili sobie żarcik i obudzili Majaka, mówiąc, że ukradli jego „Malucha”. Oczywiście zerwał się na równe nogi, żeby sprawdzić czy to prawda. „Maluch” stał na swoim miejscu i w związku z tym zaliczyliśmy spacer po Mlądzu o 3:30 nad ranem. Oczywiście byliśmy szczęśliwi z tego powodu.


Dzień drugi zaczął się pobudką o 8:05. Po doprowadzeniu się do porządku i zrobieniu względnych porządków zabraliśmy się za śniadanie. Wkrótce przybył do nas Mirek Grodzki, który poprowadził zajęcia o różnicach w zastępie harcerskim i starszoharcerskim. Poza tym powiedział nam kilka pochlebnych słów o najfajniejszej gazecie w Otwocku. Wiecie chyba o jakiej…
Potem zjawiła się Monika Rybitwa i przybliżyła nam planowanie pracy w zastępie. Została z nami na obiedzie i pogadała with us. W godzinach poobiednich pałeczkę prowadzącego przejęła „Cziksa” z 77 ODHS. Z nią dyskutowaliśmy o korzyściach, jakie płyną z korzystania z takich instrumentów jak stopnie i sprawności harcerskie. Kasia pokazała nam także jak rozpisać sobie próbę na stopień.
Nie musieliśmy długo czekać i przyszła kolejna osoba prowadząca – Kasia Stolarska, drużynowa 209 DH. Ta nas integrowała. Mówiliśmy o przyszłości, o porozumiewaniu się i słuchaniu się nawzajem. Po Kasi odwiedził nas Michał Łabudzki. Wprowadził nas w obrzędowość w harcerstwie. Mówiliśmy również o ognisku.


Wreszcie nadszedł czas na kolację. Zjedliśmy, a potem umundurowaliśmy się i zaczął się kominek. Zaczął się bardzo uroczyście i z wielką uwagą. Poznaliśmy jakie cechy powinien mieć idealny harcerz. Gdy druh Michał nas opuścił, Marek wprowadził nam trochę musztry, w czym pomógł mu Jacek Kuźmiński. Potem było 1,5 godz. Wolnego i poszliśmy spać!

Dzień ostatni czyli niedziela zaczął się o 8:30 pobudką robioną przez Jacka. Wypytywał nas o różne rzeczy (Majak wysłał go na zwiad). Następnie tak jak zawsze było śniadanko i wreszcie Wielkie Sprzątanie. Praca została rozdzielona i ruszyliśmy z robotą do przodu.
Po sprzątnięciu była musztra, apel i czas na przygotowanie się do gry egzaminacyjnej. Wyruszyliśmy na nią lekko podenerwowani. Ciepło ubrani i gotowi na wszystko.

Na terenie mlądzkiego klubu porozwieszane kartki z zadaniami dla uczestników. Jacek wyznaczał nam kolejność do danego punktu i czuwał nad nami. Gra był trudna i łatwa zarazem. Punktów z zadaniami było 12, w tym 11 pisemnych. Każdy punkt był inny. Ffffszyscy sobie jakoś poradzili i zakończyli grę.
Kto zdobył patent zastępowego dowiecie się w następnym odcinku.

Monika Siereńska

1% – pieniądze dla Twojej drużyny

Związek Harcerstwa Polskiego ma status ORGANIZACJI POŻYTKU PUBLICZNEGO. Oznacza to, że możemy korzystać z pełni praw i przywilejów z tego wynikających. M.in. podatnicy mogą na rzecz TWOJEJ DRUŻYNY przekazać 1% swojego podatku.

Ażeby Twoje pieniądze trafiły do nas powinny być przekazane na rzecz TWOJEJ DRUŻYNY. Co trzeba zrobić, aby przekazać nam 1% swego podatku?

Grafika ze strony www.NBP.plKROK 1: OBLICZAMY KWOTĘ, KTÓRĄ MOŻEMY PRZEKAZAĆ
Gdy już zdecydujesz się na przekazanie 1%swojego podatku na naszą rzecz, musisz się dowiedzieć, jaka to będzie kwota. Najpierw zatem należy obliczyć swój podatek należny Urzędowi Skarbowemu, a następnie odliczyć 1%
od tego podatku. Przy wypełnianiu odpowiedniego dla siebie formularza PIT (PIT-36 lub PIT-37) w części zatytułowanej „Obliczenia zobowiązania
podatkowego” znajdziesz rubrykę „Kwota zmniejszenia z tytułu wpłaty na
rzecz organizacji pożytku publicznego – na podstawie art. 27d ustawy”. Tutaj wpisz obliczoną W tym pliku znajdziesz SZCZEGÓŁOWĄ INSTRUKCJĘ, a w tym WZÓR PRZELEWU(należy zmienić treść przelewu, aby dotyczyła TWOJEJ DRUŻYNY, czyli np. HUFIEC OTWOCK, 5 DHS LEŚNI).

Grafika ze strony www.NBP.plKROK 2: OBLICZONĄ KWOTĘ NALEŻY WPŁACIĆ NA NASZE KONTO BANKOWE.
Aby dopełnić formalności, musimy udać się do banku lub na pocztę i tam dokonać wpłaty obliczonego 1% podatku. Najpóźniej w dniu składania deklaracji podatkowej. Aby uniknąć ewentualnych nieporozumień z Urzędem Skarbowym jako tytuł wpłaty należy wpisać: ZHP – 1% podatku zg. z art. 27d, Hufiec Otwock, TWOJA DRUŻYNA.
Pokwitowanie dokonanej wpłaty należy zachować do ewentualnej kontroli.

Grafika ze strony www.NBP.plKROK 3: ROZLICZENIE Z URZĘDEM SKARBOWYM
Wersja 1: Z zeznania podatkowego wynika, że musisz dopłacić podatek do Urzędu Skarbowego – wpłacenie 1% na naszą rzecz powoduje, że o tyle mniejszą kwotę wpłacisz do Urzędu.
Wersja 2: Jeśli Urząd Skarbowy ma zwrócić nadpłatę podatku, to zwróci nadpłatę razem z wpłaconym przez nas 1% na rzecz TWOJEJ DRUŻYNY.

Nazwa: Związek Harcerstwa Polskiego, Hufiec Otwock, 05-400 Otwock
29 12402119 1111 0000 2719 4830, Bank PEKAO SA Oddział w Otwocku.
Tytuł wpłaty: ZHP – 1% podatku zg. z art. 27d, Hufiec Otwock, TWOJA DRUŻYNA.

Dodatkowe informacje:
phm. Mirosław Grodzki, tel. 0.695.890.366
mirek.grodzki@zhp.otwock.com.pl

Więcej informacji na temat 1 PROCENTA oraz ORGANIZACJI POŻYTKU PUBLICZNEGO
można znaleźć na stronach internetowych:
http://www.1procent.pl/
http://pozytek.ngo.pl/
http://opp.ms.gov.pl/

Mirek Grodzki

P.S. Nie muszę dodawać, że osoby które wpłaca ten 1% mogą liczyć na naszą wdzieczność..?

Bal Instruktorski Hufca Otwock

Światła, muzyka, taniec, muzyka, szaleństwo, taniec… Karnawał trwa, a Ty?
Czy byłeś już na jakimś balu?

Jeśli:
– jesteś znużony nauką,
– Twoja druga połówka, nie odbiera telefonów,
– zima nie służy Tobie i Twojej figurze …;)

Zapraszamy Cię na Bal Instruktorski Hufca Otwock.
Sobota, 5 lutego 2005 roku, O godz. 19.30.


Załóż spódnicę w groszki, albo niebieską marynarkę i żółtą koszulę, a wtedy poczujesz w rytmie twista powracające, różowe lata siedemdziesiąte…

Wszelkie informacje dodatkowe dotyczące balu karnawałowego dla instruktorów i funkcyjnych hufca Otwock kierujcie do organizatorek Olgi Makowskiej 504-418-378 opium44@wp.pl i Karoliny Boguckiej 507-820-460 losiu-love@wp.pl

PS. Prosimy o potwierdzenie przyjścia do 26.01.05

Kosmiczna zbiórka

Dnia 11.01 2005 r. byliśmy na niezwykłej zbiórce. Na początku poszliśmy do pani celnik i pokazaliśmy swoje paszporty, które robiliśmy na poprzedniej zbiórce. Następnie przeszliśmy test, musieliśmy przeprowadzić innych Zuchów na jakąś planetę.

Jak weszliśmy na tę planetę to zrobiło się bardzo cicho, poszliśmy troszkę dalej i zobaczyliśmy jakiegoś kosmitę, który siedział na swoim tronie. Po paru sekundach powiedział nam, że nigdy nie widział takich istot Ziemskich jak my, czyli Zuchy. Potem powiedział, że bardzo chciałby zobaczyć naszą planetę, a więc co mieliśmy począć? Zaraz zabraliśmy się do roboty. Dh. Agata rozdała nam balony a na tych balonach każdy rysował swoją planetę. Kosmita w zamian za nasze „piękne” planety dał nam swoje gwiazdki z nieba, (które potem zjedliśmy. Ale niestety potem musieliśmy już się rozstać z tym kosmitą. Zbiórka bardzo się wszystkim podobała i będziemy ją miło wspominać.

Zuch Piotrek Rynkiewicz

Zygmunt Berling

Zygmunt Berling był dowódcą wojska polskiego, które było tworzone w ZSRR u boku Armii Czerwonej po tym, jak Anders podjął decyzję o ewakuacji swojej Armii na Wschód. Był zatem dowódcą m.in. żołnierzy z 1 Praskiego Pułku Piechoty. W tekście poniżej przedstawiamy bliżej sylwetkę Zygmunta Berlinga oraz jego losy.

Urodził się 27 kwietnia 1896 roku w Limanowej. Studiował prawo na Uniwersytecie Jagielońskim.


We wrześniu 1914 zaciągnął się do Legionów, z którymi walczył najpierw w 2 pułku piechoty legionów, potem w 4 pułku piechoty Legionów.

W okresie II RP pozostał w Wojsku Polskim. Uczestnik wojny polsko-bolszewickiej w 1920 roku, w czasie której wsławił się jako dowódca batalionu w obronie Lwowa. Odznaczony został za to srebrnym krzyżem Virtuti Militari.
Po wojnie w 1220 roku pozostał w wojsku, w 1923 awansował do stopnia majora. W 1930 awansował na podpułkownika i dostał przydział dowódczy, początkowo w 6 pułku piechoty, a następnie w 4 pułku piechoty.

W czerwcu 1939 przeniesiony przedwcześnie w stan spoczynku po kompromitującej sprawie rozwodowej, za którą sąd honorowy wymierzył mu surową naganę. W czasie kampanii wrześniowej w 1939 roku otrzymał z opóźnieniem przydział do obrony Warszawy, nie mógł się jednak do niej przedostać i udał się do Wilna.
Po zajęciu miasta przez Związek Radziecki aresztowany przez NKWD.

Wiosną 1940 roku Berling został przeniesiony wraz z innymi 62 oficerami do Pawliszczewo Bora w pobliżu Kaługi. Znalazł się w nielicznej grupie oficerów polskich, wyłączonych z egzekucji, którzy podjęli decyzję o współpracy z sowieckimi organami bezpieczeństwa.
W ten sposób uniknął tragicznego losu współjeńców, którzy zostali później wymordowani w Katyniu.
(Po wykryciu mordu przez wojsko niemieckie, na zorganizowanej 30 stycznia 1944 r. i uzgodniona z władzami sowieckimi uroczystości żałobnej w lesie katyńskim powiedział „Padli oni nie w boju z wrogiem, nie w rycerskiej walce z orężem w ręku. Rozstrzeliwali ich Niemcy, z zawiązanymi rękami, jak zwierzęta. (…) Groby Polaków pomordowanych przez NKWD krzyczą o zemstę. To my musimy ich pomścić”.)

Wraz z grupą oficerów polskich wyselekcjonowanych przez NKWD przebywał w Małachówce pod Moskwą, gdzie opracowywał projekt organizacji jednostek polskich, walczących po stronie ZSRS. Wyraził gotowość objęcia w przyszłości stanowiska dowódcy dywizji polskiej w składzie Armii Czerwonej.
W marcu 1941 r. podpisał deklarację grupy oficerów „byłej armii polskiej”, w której napisano, że z „dobrodziejstw konstytucji stalinowskiej korzysta już znaczna część narodu polskiego” (mowa o mieszkańcach ziem wschodnich) i wyrażono życzenie „oby jak najprędzej pozostała część weszła w skład szczęśliwych narodów Związku Sowieckiego”

22 czerwca 1941 roku, gdy Niemcy najechały Związek Sowiecki, Berling podpisał na pierwszym miejscu pismo 13 byłych oficerów polskich do ludowego komisarza bezpieczeństwa państwowego ZSSR, w którego punkcie 4 czytamy: „Jako przedstawiciele jednego z narodów uciśnionych przez faszystowskiego agresora, jedyną drogę do oswobodzenia narodu polskiego widzimy we współdziałaniu ze Związkiem Sowieckim, w którego ramach wasza (sic!) ojczyzna będzie się mogła rozwijać”. Ta „wasza ojczyzna” w oryginalnym tekście rosyjskim (polski przekład został przeinaczony) jest omyłką, popełnioną w pośpiechu, a świadczącą o tym, kto był rzeczywistym autorem tekstu.

Po Układzie Sikorski-Majski mianowany przez szefem sztabu odtworzonej 5 Dywizji Piechoty w Armii gen. Władysława Andersa. W czasie przerzutu Armii Polskiej w ZSRS na Bliski Wschód był komendantem bazy ewakuacyjnej w Krasnowodzku.
Po ewakuacji Armii Andersa na Wschodzie do Iranu zdezerterował.. Przez polski sąd wojskowy z Londynu został za to zdegradowany, wykluczony z Polskich Sił Zbrojnych i skazany na śmierć.

W 1943 został członkiem komitetu organizacyjnego, później Zarządu Głównego Związku Patriotów Polskich. Było to ciało polityczne skupiające polskich komunistów, którzy w przyszłości mieli zostać nową „ludową” włądzą w Polsce zajmowanej przez Armię Czerwoną. Z poręczenia tego ciała dostał zadanie organizacji wojska polskiego przy Armii Czerwonej. W 1943 r. awansowany został przez Stalina na pułkownika i po kilku miesiącach generała brygady.
Był organizatorem i dowódcą 1 Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki.

Żołnierze, którzy wchodzil w skład tego wojska nazywani byli „berlingowcami”.

Miał nadzieję, że będą „pierwszą brygadą”, która przyjdzie do Polski i będzie rządzić. Chciał w ten sposób powtórzyć historię Legionów Piłsudskiego, w ramach których przecież walczył.
Bardzo szybko jednak przywołano ich do porządku. Musieli przyjąć do wiadomości, że siłą najważniejszą, sprawczą jest partia komunistyczna a armia jest tylko organem wykonawczym i nie ma do odegrania żadnej roli politycznej. Trzeba przyznać, że Berling starał się być samodzielny, nie poddawać się łatwo naciskom politycznym. Na tyle, na ile było to możliwe w tamtych warunkach.
W miarę rozrastania się armii polskiej w ZSRS Berling obejmował dowództwa 1 Korpusu, potem 1 Armii.

Ze swoim wojskiem przeszedł krwawy chrzest bojowy 12-13 października 1943 r. w Bitwie pod Lenino. Dowodził 1 Armią Wojska Polskiego w czasie walk w rejonie Dęblina i Puław (29 lipca – 8 sierpnia 1944 r.), w obronie przyczółka warecko-magnuszewskiego, w rejonie Warki (9 sierpnia – 12 września 1944 r.) oraz w walkach o przyczółki warszawskie (16-22 września 1944 r.).

15 września 1944 r. bez kontaktowania się z Moskwą wydał rozkaz o sforsowaniu Wisły z prawego brzegu i wsparciu Powstania Warszawskiego na odcinku Czerniakowa przez żołnierzy z 2 i 3 DP.
Został zdjęty ze stanowiska przez dowództwo sowieckie. Sam twierdził, że stało się tak za prośbę przyjścia z pomocą powstańczej Warszawie i przeciwstawienie się terrorowi wobec AK i innych Polaków. Jest jednak inna teoria. Odwołanie mogło jednak nastąpić z przyczyn czysto wojskowych spowodowanych błędami popełnionymi w czasie ofensywy pod Dęblinem i Puławami. Duże znaczenie mogły też mieć walki o wpływy Stalina, toczone przez członków Biura Politycznego PPR i PKWN – a szczególnie Jakuba Bermana, Stanisława Radkiewicza i Wandę Wasilewską.

Pozbawiony dowództwa, Berling został wysłany do Akademii Wojennej w Moskwie. W 1947 wrócił do Polski i organizował, a następnie kierował Akademią Sztabu Generalnego.

W Polsce zajmowanej przez Armię Czerwoną zapisał niechlubną kartę. W procesach przed Wojskowym Sądu Garnizonowym w Lublinie podpisywał wyroki śmierci na żołnierzach 1 i 2 Armii Wojska Polskiego – byłych żołnierzy Armii Krajowej, na zamku w Lublinie w latach 1944-1945.

Na wojskową emeryturę przeszedł w 1953.

W latach 1953-1956 był podsekretarzem stanu w Ministerstwie Państwowych Gospodarstw Rolnych, 1956-1957 podsekretarzem stanu w Ministerstwie Rolnictwa, od 1957 do 1970 piastował stanowisko wiceministra leśnictwa – Inspektora Generalnego Łowiectwa. Był zapalonym myśliwym. W 1963 roku wstąpił do PZPR.

Na emeryturze pisał pamiętniki. M.in. „Wolność na przetarg” i „Przeciw 17 republice” wydane w Warszawie w 1991 roku. Wiedział oczywiście, jak wszyscy w Polsce, że zbrodni katyńskiej dokonało sowieckie NKWD na polecenie Kremla, ale mimo to napisał w swych wspomnieniach, które przeredagowywał niemal do swego zgonu w roku 1980: „W rezultacie, obóz w Katyniu pozostawiono opatrzności losu (…) Wpadł w ręce Niemcow. Gestapo dokonało straszliwego końca”. Przy innej okazji powiedział: „Nie byłoby Katynia, gdyby nie tępy opór wobec Związku Sowieckiego”.

Zmarł 11 lipca 1980 roku. Został pochowany na warszawskich Powązkach w Alei Zasłużonych.

Zygmunt Berling był z pewnością znaczącą postacią w naszej historii. Był człowiekiem o wielkich ambicjach wojskowo-politycznych. Częściowo je zaspokoił. Oceny jego postawy w czasie wojny i po niej są skrajne. Dla wielu Polaków był ostatnią szansą za opuszczenie sowieckich łagrów i przyłączenie się do polskiego wojska. Dotyczyło to ok. 100.000 żołnierzy wyciągniętych z sowieckich zsyłek. Dla nich i dla ich rodzin jest bohaterem i zbawcą.
Dla innych pozostanie zdrajcą, którzy zdezerterował z polskiego wojska, przeszedł na stronę Stalina i pomógł mu zająć nasz Kraj oraz prześladować żołnierzy AK.

Starałem się przedstawić jego historię możliwie obiektywnie. Czytelnikowi zostawiam ocenę.

Mirek Grodzki

CZEMU NAS TAM NIE MA…

W dniach od 23 do 26 września 2004 w ramach pierwszych obchodów Światowego Dnia Turystyki w Polsce odbył się rajd zorganizowany w Tatrach w harcerskim ośrodku „Głodówka”. My – czyli Wędrownicy z 3DHS postanowiliśmy się tam wybrać. Tak zaczyna się historia naszego wypadu…

Był chłodny wrześniowy wieczór, gdy grupka harcerzy obładowanych bagażami, z kurtkami, karimatami i menaszkami przywiązanymi tu i ówdzie doszła na stację PKP… W ten sposób można by zacząć moją relację z tego wyjazdu, ale myślę, że wtedy w pełni nie oddałabym klimatu, jaki podczas niego panował… Na stację „Warszawa Wschodnia” dotarliśmy już w czwartek późnym wieczorem i wśród śmichów i chichów udaliśmy się do… podkreślam: właściwego pociągu, choć straszyliśmy się nawzajem, że obudzimy się w Gdańsku…

Nie muszę chyba dodawać, że przejazd był przezabawny? Zaczęło się oczywiście tradycyjnie: do wyjęcia gitary i podśpiewywania sobie czego popadnie (czyt. „Koło”, „Dziś w nocy będzie fajnie”). Humory nam dopisywały, więc dużo rozmawiając, świetnie się bawiliśmy! Sielanka jednak długo nie trwała… W pewnym momencie wszedł do naszego przedziału jakiś koleś udający się do Kielc. Chcąc, nie chcąc, wpuściliśmy go do środka, bo przecież nie mogliśmy go wygonić! Nie pamiętam jak się nazywał, ale wiem, że buzia mu się nie zamykała! Zaczął gadać coś o jakichś horoskopach i wróżbach. Mówił, że Moniś jest spięta i że ma potencjał przywódczy, którego jednak nigdy nie wykorzysta… eee… Staraliśmy się dać mu do zrozumienia, że może lepiej by było, gdyby się zajął emerytami w sąsiednim przedziale, bo miał nam towarzyszyć 3-4 godziny!!! Człowiek był to nad wyraz pojętny i wyczuł, że sytuacja jest nieco napięta (lub spięta cha cha). Gdyby było to możliwe, z pewnością zobaczyłby na moim czole czerwony guzik z migającym napisem „alarm”. Wyszedł, a my zaczęliśmy nadrabiać stracone minuty.

Po omówieniu różnych sposobów spania w pociągach np.: wieloryb (z otwartą buzią), dzięcioł (ze zwieszoną głową), tudzież glonojad (przyklejony do szyby), zaczęliśmy układać się do snu (o ile to było możliwe w tych warunkach) albo raczej „ugniatać się do snu”. Co chwila rozlegało się moim zdaniem za głośne: „Julitka? Czy aby na pewno jest ci wygodnie? Na pewno?” i z drugiej strony: „tak, tak! Na pewno! A tobie? Na pewno?” Kiedy się wreszcie „napewniły”, poszły spać… ja też! Dalszego ciągu wydarzeń nie opiszę, bo spałam… jakby ktoś nie zauważył: owce też snu potrzebują!:)

Obudziliśmy się niedługo po tym, a sytuacja stała się dość nerwowa. W lot zrozumieliśmy, że jeśli wysiadamy w Poroninie, a nie w Zakopanem, to już musimy obładowani czekać w korytarzu! Wzajemnej szamotaninie towarzyszyły nasze okrzyki w stylu: „najwyżej bagaże wyrzucimy przez okno”, ale w końcu nic się nie stało… Udaliśmy się na przystanek autobusowy, a stamtąd – na Głodówkę!

Na miejscu było bardzo sympatycznie! W ośrodku roiło się od harcerzy, a nami błyskawicznie się zaopiekowano. Dostaliśmy instrukcje (śniadanie o 9.00) i klucze do pokoju 14 (z czterema łóżkami na sześć osób). Ledwo się „rozładowaliśmy” (naprawdę to dobre słowo, jeśli chodzi o opisanie naszego bałaganu), już wpadł do nas oboźny, który robił nam cały czas zdjęcia i drużyna z jego szczepu z Jastrzębia-Zdroju. Na jej czele był Kowal (Paweł) – przesympatyczny chłopak, bez którego ten wyjazd nie byłby w połowie tak fajny!:) Od razu się zaprzyjaźniliśmy z nimi, a oboźny robił nam zdjęcia mówiąc, że jesteśmy jego ulubioną grupą!;) Jatrzębie (bo tak ich nazywaliśmy) nauczyły nas kilku fajnych piosenek, m.in. „Wędrówki”, której refren brzmiał następująco:
„Czemu nas tam nie ma,
gdzie za darmo wszystko dają?
Czemu nas tam nie ma,
gdzie się wszystkie sny spełniają?
Czemu nas tam nie ma
pod płynącą miodem rzeką?
Czemu nas tam nie ma?
Czy to może za daleko?”
Nauczyli nas także nowego pląsu, ale może jednak go tu nie przytoczę…

Strasznie nam się ta piosenka spodobała i od tej pory w kółko prosiliśmy, by ją nam zaśpiewali. Mi do teraz kojarzy się z tym rajdem, choć za darmo tam nic (oprócz miłej atmosfery) nie rozdawali (herbatę sprzedawali po złotówce). My nauczyliśmy Jastrzębie „Koła” i „Dziś w nocy będzie fajnie”. Do końca już się z nimi trzymaliśmy, a Kowal był tak częstym gościem w naszym pokoju, jak my sami.:)
Na piątek rano zaplanowano nam symulację, a w zasadzie taką grę… Najpierw trzeba było przez siedem minut dmuchać w fantoma (u nas zajęła się tym Agata) i opatrywać ranną (reszta grupy, poza Agatką – operatorką kamery:), a później przenieść ją bezpiecznie przez niebanalną trasę! Kręgosłup mi wysiadał już przy przenoszeniu poszkodowanej nad rzędem ławek. Nie poszło nam aż tak źle… Jeszcze raz tak powiem, to może w to uwierzę…:)

Po symulacji pojechaliśmy do Zakopanego. Naszym pierwszym kierunkiem były stoiska z pamiątkami i… oscypkami! Od razu polecieliśmy kupić coś dla rodziców i rodzeństwa. Najadłam się oscypków, zanim jakiekolwiek kupiłam, ale co tam! Reklama kosztuje! Pochodziliśmy sobie po uliczkach, straganach, sklepach, ale i tak na koniec skończyliśmy na punkcie docelowym naszego wypadu: w muzeum zakopiańskim Małkowskich i na starym cmentarzu. To zmusiło nas do przemyśleń i chwilowego wyciszenia…
Jeszcze później (po powrocie do ośrodka) mieliśmy czas wolny na przygotowywanie się do festiwalu, który zaplanowano na wieczór. Już po chwili stało się jasne, co zaśpiewamy… pewną „ekologiczną” (dosłownie) piosenkę. Dopracowaliśmy szczegóły (nasz skromny układ choreograficzny) i zeszliśmy na dół (do stołówki), gdzie większość ludzi już się zebrała. Po zaśpiewaniu naszej piosenki okazało się, że rozpoznał nas chłopak z Piaseczna, który był w Przerwankach i widział nas śpiewające ten sam hit! Cha cha! Nie udało nam się jednak nic wygrać… Buuu… Zaś przebojem festiwalu (no i całego rajdu) stała się oryginalna piosenka pt.: „Białe łabędzie”, której tekstu nie przytoczę ze względu na gorące prośby Kowala o jej NIE rozprzestrzenianie na Polskę, wokal Shrecka, który nie umiał trafić w dłonie podczas klaskania oraz gra na harmonijce Kowala!:) Mimo że byliśmy już trochę padnięci, zostaliśmy jeszcze na koncercie zespołu: Z gór my syny (fajna nazwa nie?). Była to niespodzianka przygotowana dla nas przez organizatorów.
Kiedy już udaliśmy się do pokoju po koncercie, okazało się, że na dole pozostała jeszcze grupka osób, które chciałyby pośpiewać. Z miejsca wyleciałam razem ze swoim śpiworkiem, a za mną pozostali Wędrownicy (oprócz Moniki, która zasnęła:). Od razu dołączyliśmy do Jastrzębi. Aaa… zapomniałam dodać, że w skład Jastrzębi wchodzili: Kowal, Robert, Oskar, Michał, Pumba i Nataila. To na czym skończyłam…? Aha! Siarek zaczął coś grać, a w miarę upływania czasu koło zaczęło się powiększać i nie tylko my już śpiewaliśmy! Razem z nami spora grupka innych harcerzy cierpiących na bezsenność… Nasz repertuar nie był zbyt bogaty, ale było przesympatycznie!!! Nie pamiętam od jakiej piosenki zaczęliśmy, ale skończyliśmy chyba na… „Lewe loff” na życzenie Kowala (jakoś wszędzie go pełno, no nie?). Szkoda, że częściej nie było takiego śpiewania podczas rajdu… Ale w sumie kiedy…? To nas naprawdę zintegrowało (jak ja kocham to słowo)!

Następny dzień zaczęliśmy od gry terenowej na trasie. Mieliśmy wyznaczone szlaki oraz dwa punkty, na których trzeba było wykonać zadania. My wybraliśmy łatwiejszą (czyt. krótszą) trasę na Rusinową Polanę przez Gęsią Szyję. Na szlak wychodziliśmy patrolami, które składały się z drużyn obecnych na rajdzie i Słowaków – słowackich harcerzy, którzy również przybyli na Głodówkę. W naszej grupie była Łucja, Łukasz i dwoje chłopców (w wieku 13 i 14 lat), z którymi zakolegowałam się w szczególności ja z Agatką. Wędrówka minęła nam bardzo sympatycznie: wśród prób porozumiewania się i licznych pląsów (nauczyliśmy Słowaków „Tumci”). Zaliczyliśmy bezbłędnie wszystkie zadania, obejrzeliśmy góralski kościół i ślub, po czym wróciliśmy do ośrodka, gdzie mieliśmy tylko chwilę, by przebrać się w mundury i wyruszyć na koncert T. Lewandowskiego do okolicznego Domu Kultury. Koncert bardzo mi się podobał, a my (nasza drużyna) dodatkowo dostarczaliśmy sobie rozrywek robiąc „falę meksykańską” (na różne sposoby) razem z Jatrzębiami. Zabawa była przednia! Niestety okazało się, że mamy stamtąd wrócić piechotą! A to było dobrych kilka kilometrów!!! Wyruszyliśmy, bo co mieliśmy robić? Na strajk głodowy trochę za mało jedzenia… Całe szczęście podwiózł nas tata, któregoś z harcerzy i w dziewięć osób zapakowanych do auta dojechaliśmy na miejsce.
Wieczorem nie mieliśmy już wcale siły na urozmaicanie sobie czasu, ale wygospodarowaliśmy sobie chwilkę na wymienianie się adresami i pogawędkę z Kowalem, która w efekcie końcowym zakończyła się bitwą na poduszki (koce, kołdry, śpiwory) Kowala ze mną i Julitą. Wpisałyśmy mu się na pamiątkę do śpiewnika, a on po napisaniu (i narysowaniu) notek dla nas, stwierdził, że mu się komplikatory włączyły. Nic więcej z niego nie wydusiłyśmy (cały czas piszę –łyśmy, gdyż Siarek gdzieś nam się zabłąkał z gitarą:)

Następnego dnia rano humory mieliśmy takie sobie… W końcu był to ostatni dzień, a tak się wszyscy zaprzyjaźniliśmy… Zjedliśmy śniadanie, podczas którego ja z Julitą zaśpiewałyśmy (lub zafałszowałyśmy – interpretacja dowolna): „wstań! Unieś łychę!!! Spójrz prosto w michę! I do jedzenia się bierz…”.

Później pożegnaliśmy się… zwłaszcza z oboźnym i Kowalem… Ten pierwszy powiedział nam na „do widzenia”, że: „miło było poznać takie same batony jak my!”. No i skończyło się rumakowanie… Z ciężkim sercem poszliśmy na przystanek… Dalej czas bardzo szybko minął. Autobusem dojechaliśmy do Zakopanego i tam okazało się, że Siarek zapomniał oddać klucze do pokoju! Na stacji PKP był jednak ktoś z Głodówki, kto odebrał zgubę. Na miejscu okazało się także, że w kierunku Warszawy jadą z nami nasi znajomi z Piaseczna… Jaki ten świat mały…:)

W drodze do domu mieliśmy jedną przesiadkę i w Krakowie zdaliśmy sobie sprawę, że jeśli nie będziemy wystarczająco dobrze pracować łokciami, to możemy nie trafić żadnego wolnego przedziału do Warszawy, a wtedy mogłoby być „nie halo” (cytuję kolegę z Piaseczna). Podzieliliśmy się więc na dwa składy i obstawiliśmy dwa wagony. Udało się! Podczas powrotu mieliśmy także zbiórkę o Wędrownictwie, przygotowaną przez Julitę. Czas tak miło i spokojnie upłynął… Trochę ciszej niż jak jechaliśmy w tamtą stronę, ale to chyba normalne…? Wcześniejsze dni spędziliśmy bowiem bardzo intensywnie! Powspominaliśmy piękną pogodę (mgłę, która przesłoniła nam każdy fantastyczny widok), wspaniałe towarzystwo: Słowaków, Jatrzębi i oboźnego oczywiście (nie mówiąc już o innych harcerzach!!!). Pośpiewaliśmy trochę i nim się obejrzeliśmy, już było widać Pałac Kultury, a jeszcze szybciej niż się spodziewaliśmy, dotarliśmy do domów…

Jakie wrażenia? Na pewno spodziewałam się czegoś innego, ale nie mogę powiedzieć, bym była zawiedziona! Wręcz przeciwnie! To było coś nowego! Co mi pozostanie po tym wyjeździe? Kilka adresów na kartce, nowe piosenki w śpiewniku i masa miłych wspomnień…

uOwca