Nasza „KARAWANA” miała swoje dwa najważniejsze przystanki: Szczep 69WDHiZ na Mokotowie (24-26.09.2004) i Regut koło Celestynowa (1-3.10.2004).
Wyruszyliśmy (my czyli: Marysia Mikulska, Majak, Ja, Kasia Kędzierska, Wiktor Gdowski, i Marysia Mikulska vel. Freya) z uśmiechniętymi buziami 24.09.2004. Gdy po długiej podróży dotarliśmy do Warszawy to – jak to my: ludzie z pustyni, obcokrajowcy, którzy nie zbyt wiemy jak się poruszać w takich miejscach jak „pociąg pod ziemią” – ta kosmiczna maszyna dowiozła nas na Pola Mokotowskie. Stąd komendantka Szczepu 69WDHiZ Agnieszka zaprowadziła nas do naszej cudnej Oazy. Tam rozpakowaliśmy nasze obrzędowe stroje typu Alladyn, jego dziewczyna, Palma, Wielbłąd, No i czarny Wojownik (w tej roli Majak) i wiele innych, W tych przedziwnych strojach udaliśmy się na zajęcia na powietrzu. Po odprawieniu modłów mieliśmy za zadanie całą swoją drogę oznaczyć w szelaki sposób kopiami Watry Wędrowniczej. Ludzie nawet normalnie reagują na tak dziwacznych ludzi głównie słyszeliśmy za sobą coś w stylu „O Taliby idą!”

Na Majaka (którego jak to w sukience, podwiewało) dzieci strzelały z patyków, ale on potrafi się odegrać.
Warsztaty z ludźmi z Ursynowa i innych środowisk minęły nam bardzo przyjemnie. Zajęcia były prowadzone długo, ale przyjemnie. Nie obyło się oczywiście bez karaoke, które nie dawało spać nikomu, ponieważ my, miłośnicy śpiewu (czyli Ja i Adam Zawadzki) uwielbiamy to. Śpiewu pozazdrościli by nam nawet Michał Wiśniewski i Jeden Osiem L razem wzięci. Niestety wszystko co dobre się kończy tak też Karawana ruszyła w dalszą drogę.
Do Reguta w piątek przyjechałam przed czasem bo już usiedzieć w domu nie mogłam, a do naszego przystanku „KARAWANY” była niedaleka droga. Posiedziałam chwilę sama, gdy przyjechała moja teściowa (Agnieszka Odrobińska czyli komendantka) pomogłam jej wnieść materiały programowe. Potem zjechała się cała reszta ludzisków plus Bartek z 33 DW (na drugi dzień dołączyła Kasia Kędzierska i Freya oraz nasz kochany instruktor Kyś Tomaniak). Ulokowaliśmy się w szkole, więc mieliśmy więcej miejsca:) I znów wracamy do zajęć z metodyki wędrowniczej i wszystkiego co jest związane z wędrownictwem. Taki przypływ wiedzy nas poraził, więc myśleliśmy, że w nocy będziemy spać jak aniołki. Niestety zapomnieliśmy, że śpi z nami Majak, a jego to szaleństwo jest zaraźliwe… Pomimo zmęczenia mnie pierwszą ogarnęła głupawa i zaczęliśmy się po wszystkich turlać w śpiworach. Potem dołączyło do nas jeszcze kilka osób, a w tym czasie Majak z nudów zaczął udawać robaka. Tego już nie wytrzymaliśmy i poszliśmy spać około 3:00. O dziwo rano w miarę normalnie funkcjonowaliśmy.

Jak to w takich miejscach bywa musiała się pojawić grupa nie arabskich dzieci która uważała nas za innych. No tak, nie pomyśleli, ze to oni są inni. Po pewnym czasie znudziło im się denerwowanie nas i poszli zawiedzeni, że nie zobaczą naszych modłów.
Nasza wędrówka „KARAWANĄ” na dobre dobiegła końca. Jesteśmy teraz wędrownikami bogatsi o wiedze i będziemy dalej wędrować przed siebie. Mimo tego smutnego końca wiemy, że jeszcze nie jeden raz się spotkamy.
Gacek (Daria Kłos)
77 ODHS