„Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec”
(fragm. „Testament mój” J. Słowacki)
„I oto wszystko gotowe. W rejonie skrzyżowania Bielańskiej i Długiej, wśród przechodniów i przygodnych gapiów ulicznych, nieprawne oko nie dostrzegłoby trzech oddziałów Polskich Sił Zbrojnych. Dwa oddziałki z granatami i pistoletami, jeden z butelkami napełnionymi benzyną. W pobliskich ruinach parę pistoletów maszynowych. Na centralnym miejscu dowodzący całością młody człowiek trzyma w kieszeni płaszcza dłoń na kolbie nabitego pistoletu. (…) Orsza przykłada gwizdek do ust i krótkim, zrozumiałym tylko dla zainteresowanych sygnałem daje oczekiwany znak. (…) W tej samej sekundzie zbliża się od placu Teatralnego więźniarka niemiecka. Szofer widocznie coś zrozumiał, gdyż dodaje gazu i zamiast jechać do Nalewki, skręca w lewo w Długą. Za późno! Z chodnika wyskakują przed auto młodzi ludzie; szkło tłuczonych butelek pryska znad maski samochodu objętej w jednej chwili płomieniem. Płomień z szybkością błyskawicy ogarnia szoferkę. Szofer instynktownie naciska hamulec, auto, zatoczywszy krzywy łuk, posuwa się wolno koło arkad Arsenału Warszawskiego. Z płonącej szoferki wyskakują dwaj gestapowcy, od strony Nalewek biegnie jakiś oficer SS. Oficer ten biegnie tam, gdzie stoi oddziałek granatniczy Alka. (…) Po paru minutach na jezdni, tuż koło więźniarki, leżą trzy postacie w mundurach niemieckich, jeden z leżących pali się. (…) Strzela uważnie i spokojnie już tylko jeden z gestapowców, który wyskoczył z auta. Kule pistoletu maszynowego hitlerowca biją po filarach Arsenału, za które skoczyła w tej chwili grupka atakujących wraz z Zośką. (…) Kryzys przełamał Zośka. Wybiega spoza filaru i pędzi na gestapowca. (…)
– Jest! Jest! – wrzeszczy ucieszony głos. – Jest Rudy!”
(fragm. „Kamienie na szaniec” Aleksander Kamiński)
Ten opis przedstawia słynną AKCJĘ POD ARSENAŁEM, zakończoną sukcesem, gdyż Zośce, Alkowi i reszcie atakujących udało się uratować przyjaciela, Rudego, z opresji… Pomysł na krótkie opisanie historii tych chłopców i ich harcerskiego życia podczas trwania II Wojny Światowej narodził się w mojej głowie dziś, po apelu pod Arsenałem, podczas trwania 35 Akcji Arsenał oraz związanego z nią rajdu. Był to rajd niezwykle smutny i pozostawiał wiele do myślenia. Stojąc na baczność, mając przed oczyma powiewającą na wietrze polską flagę i słuchając odgłosu syren, dotarło do mnie, że czas zaciera ścieżki, które dostrzegamy w najmniej spodziewanym momencie. Dzisiaj kroczyłam po bruku, tym samym, po którym wiele lat wcześniej stąpali harcerze, być może w moim wieku, na którym przelano wiele krwi, również takich bohaterów jak Alek, który niegdyś ociekał benzyną i śmierdział spalenizną… Skóra mi ścierpła na karku na odgłos syren i po chwili zauważyłam, że nie tylko ja jestem poruszona całym zajściem… Dostrzegłam nerwowe spojrzenia w górę innych harcerzy i ogarnęło mnie nieprzyjemne uczucie, jakbym miała za chwilę dostrzec, co najmniej jakiś hitlerowski samolot… Może to tylko fantazja płatała mi figle…? Miałam za sobą kolejną z nieprzespanych nocy… Myślę jednak ze moje uczucia w tamtej chwili niewiele się różniły od tych, odczuwanych przez młodzież parędziesiąt lat temu…
Podczas tego rajdu wiele mówiliśmy o postawach tamtejszej młodzieży, o wyborach, jakie podejmowali, o walce w obronie Ojczyzny, odwadze, poświęceniu, ideałach, Szarych Szeregach… Myślę, że książka A. Kamińskiego doskonale potwierdza to wszystko, o czym mówiliśmy.
„Dla Zośki, Rudego, Alka, dla ich kolegów, dla Warszawy, dla całego kraju cztery tygodnie września, rozpoczęte wśród uniesienia, szybko zastąpionego grozą, przelewać się zaczęły burzą – huraganem oraz koszmarami faktów i przeżyć.” Niestety sytuacja nie zaczęła się zmieniać wraz z biegiem czasu… Dla powstańców, ludności Warszawy godziny ciągnęły się niemiłosiernie, a dni stawały się męczarnią, każdy ranek dawał jednak nadzieję na lepsze jutro…
Dla młodych harcerzy spragnionych wystąpień przeciwniemieckich szansą stały się piątki propagandy ulicznej. Do jednej z nich należeli właśnie trzej wspominani przeze mnie chłopcy. „Gdy w końcu października 1939 roku rozplakatowana została odezwa nowo mianowanego gubernatora Franka o utworzeniu Generalnej Guberni – na odezwie tej w parę dni po jej rozwieszeniu „nieznani sprawcy” ponalepiali małe wąskie karteczki: „Marszałek Piłsudski powiedziałby: a my was w d… mamy”. Przed tymi plakatami z przyklejonymi doń karteczkami zatrzymywali się ludzie, którzy przeczytawszy ich treść uśmiechali się i szli dalej. Takie małe, zdaje się nieznaczące akcje, podtrzymywały na duchu znękany lud, trudny do pokonania dzięki ogromnej nadziei goszczącej w sercu.
W marcu 1941 roku Alek, Zośka i Rudy trafili na właściwy tor. Związali się z akcją Małego Sabotażu, prowadzoną przez organizację podziemną „Wawer”. Nowe zajęcie zapewniło chłopcom możliwość podjęcia służby w pracy niepodległościowej. W ramach działań w Małym Sabotażu tłukli szyby wystaw ze zdjęciami niemieckich żołnierzy, wypisywali na murach kin slogany typu: „Tylko świnie siedzą w kinie”, gdyż wyświetlano w nich propagandowe dodatki niemieckie, nękali Polaków współpracujących z Niemcami, zrywali hitlerowskie flagi z budynków. 3 Maja ozdobili Warszawę polskimi flagami… „Barwy narodowe? Zgoda! Ale barwy narodowe w takich wielkościach i w takiej formie, żeby miasto je naprawdę widziało.”
Jedną z najbardziej emocjonujących akcji stała się „kopernikowska afera”, której autorem był Alek. Hitlerowcy, bowiem zasłonili dolną część podstawy pomnika Mikołaja Kopernika z napisem „Mikołajowi Kopernikowi – Rodacy”, wielką mosiężną płytą, z odpowiednio zmienionym niemieckim napisem. Alek dowiedziawszy się, iż M. Kopernik urodził się 19 lutego, postanowił jakoś uczcić dzień urodzin słynnego astronoma. Odkręcił płytę, co poruszyło opinię polską i niemiecką.
W końcu jednak musieli skończyć współpracę z Małym Sabotażem. Walka pod okupacją musiała nabrać ostrzejszego wyrazu. Nadchodziły czasy dywersji. „Zośka, Alek, Rudy i część jego kolegów (między innymi grupa młodzieży PET-u, która przed niedawnym czasem włączyła się do Szarych Szeregów), oderwani od Małego Sabotażu, zostali zaliczeni do świeżo tworzonych przez kierownictwo Szarych Szeregów – Grup Szturmowych (GS), zaś owe GS włączono do tych nielicznych oddziałów Sił Zbrojnych w Kraju, które już miały szczęście prowadzić czynną akcje bojową: oddziałów dywersji.” Po pewnym czasie młodzi już mężczyźni dowiedzieli się także jak ciężko jest żyć, zabiwszy człowieka…
„Na każdym odcinku pracy podczas wojny wchodziłem w swe prace całym sercem i całym życiem…”, mówił Zośka, ale nie tylko on dzielnie poświęcał się Ojczyźnie… Może świadczyć o tym wyrosły po Powstaniu „las białych, brzozowych krzyży dziewcząt i chłopców z batalionu Zośka”. Oddali oni Polsce to, co najważniejsze – swoje życie, zapewniając nam dziś życie w wolnym kraju. Czy nasza wdzięczność powinna ograniczać się jedynie do wspominania ich bohaterskich czynów? Myślę, że to dopiero początek sposobu wyrażania naszego szacunku wobec nich… tak naprawdę powinniśmy sami stać się lepszymi patriotami… Nawet w dzisiejszych czasach.
Są takie momenty w życiu, kiedy przeszłość wyraźnie wyprzedza przyszłość. Oglądamy się, mijamy ją, ale ważne jest, by nie przejść obok niej obojętnie…
uOwca