Bitwa pod Lenino

Wczoraj (12/10/2004) była ważna data dla naszego Hufca. Otóż 61 lat temu – od Bitwy pod Lenino – zaczął się szlak bojowy 1 Praskiego Pułku Piechoty – Bohatera Naszego Hufca.

W związku z tym (w zwłaszczsa w związku z prowadzonymi pracami zmierzającymi do lepszego poznania Bohatera Hufca) zaczynamy cykl publikacji na jego temat.

W pierwszym odcinku zapoznam Was z przebiegiem tej bitwy, rolą jaką odegrał w niej 1 PPP i… rolą jaką odegrała bitwa w historii pułku.

Tak więc rozsiądźcie się wygodnie przed komputerami i posłuchajcie…

Bitwa pod Lenino była po wojnie przedstawiana jako jedno z naszych największych zwycięstw, a dzień 12 października ustanowiono Dniem Wojska Polskiego.
Czy tak było naprawdę?

1 Dywizja Piechoty opuściła miejsce swojego formowania 1 września 1943 roku. Żołnierze nie byli jeszcze należycie przygotowani do udziału w działaniach bojowych. Nie byli jeszcze w pełni wyszkolonym wojskiem, przede wszystkim nie byli jednak jeszcze przygotowani psychicznie do udziału w tak ciężkim boju jakim miał być ich chrzest bojowy. Zabrakło zwłaszcza czasu na zgranie pododdziałów i wdrożenie nowej koncepcji przemywania linii obronnych przeciwnika.

Stalinowi się spieszyło. Wojska radzieckie zbliżały się do dawnej granicy Rzeczypospolitej i rozpoczęły się przygotowania do konferencji w Teheranie. Tam miały zapaść wspólne decyzje o urządzeniu Europy i Świata po pokonaniu Niemiec. Zatem należało wprowadzić na szachownicę dziejów „ludowe” wojsko polskie, którego udział w wyzwalaniu polskich terenów u boku Armii Czerwonej uzasadniał by zainstalowanie w Polsce nowej, „ludowej” władzy. Konkurencyjnej wobec legalnego Rządu RP w Londynie, któremu podlegali żołnierze Andersa za zachodzie i AK w okupowanej Polsce. Zatem 1 PPP wykorzystany został w tej bitwie militarnie przeciwko Niemcom, ale politycznie przeciwko swoim rodakom w innych mundurach i na innych frontach.

Przerwane szkolenie kontynuowano w miejscu kolejnego postoju, w rejonie Wiaźmy. Kolejny rozkaz przyszedł 23 września. Tym razem był to rozkaz dotarcie w bezpośrednią bliskość frontu. W ciągu tygodnia żołnierze pokonali ok. 250 km. Pieszo oczywiście.

Dywizja kościuszkowska podporządkowana została dowódcy 33. armii czerwonej, gen. płk. Wasilijowi Gordowowi, którego zadaniem było przełamanie obrony niemieckiego XXXIX korpusu pancernego na 5 kilometrowym odcinku pomiędzy miejscowościami Sukino i Romanowo, następnie wyjście nad Dniepr, uchwycenie przeprawę i opanowanie przeciwległego brzeg na południe od Orszy. 1. DP miała nacierać w pierwszym rzucie 33. armii z zadaniem przełamania obrony niemieckiej na 2 kilometrowym odcinku pomiędzy miejscowością Połzuchy a wzgórzem 215,5, opanować rubież rzeki Pniewki po czym kontynuować natarcie na miejscowości Łosiewek i Czuriłowę. Prawym sąsiadem polskiej dywizji miała być 42. DP 33. armii czerwonej, zaś z lewej 290. DP 33. armii czerwonej.

Teren na którym miała walczyć 1. DP nie sprzyjał natarciu. Był pofałdowany niewielkimi pagórkami i wzniesieniami, pocięty licznymi, dosyć głębokimi jarami i strumieniami. Lasów prawie nie było, jedynie większe kępy zarośli. Przed podstawą wyjściową do natarciu dywizji rozpościerała się szeroka, ok. 600 metrowa dolina, środkiem której płynęła niewielka rzeka Miereja o szerokości do 5 metrów i głębokości do 2 metrów. Jednakże jej dno było muliste, brzegi wprawdzie płaskie ale o podmokłym, bagiennym podłożu. Cała dolina rzeki Mierei była miękkim torfowiskiem. Zachodnia strona doliny, na której znajdowały się wojska niemieckie, górowała nad wschodnią, w niektórych miejscach wznosząc się stromo, niekiedy nawet do 30 metrów ponad poziom rzeki. Umiejętne rozmieszczenie środków ogniowych na tych stanowiskach umożliwiało Niemcom zorganizowanie silnej zapory ogniowej.

Teren działania nie ułatwiał zadania. Najtrudniejszą przeszkodą była rzeka Miereja z jej bagnistą doliną. O ile piechota była w stanie pokonać ją bez większych trudności to dla czołgów, artylerii i ciężkich pojazdów było to już zadaniem skomplikowanym. Czynnikiem sprzyjającym nacierającym wojskom były warunki atmosferyczne, długie październikowe noce i poranne mgły, ułatwiające skryte przegrupowywanie wojsk i zaopatrywanie oddziałów.
Zawczasu przygotowana obrona niemiecka opierała się na dobrze rozbudowanym i urzutowanym w głąb systemie transzei i rowów łączących. Pomiędzy transzejami znajdowały się schrony dla żołnierzy oraz stanowiska ogniowe dla moździerzy i dział do strzelania ogniem na wprost.

Większość żołnierzy polskich nie miała za sobą żadnego doświadczenia bojowego. Również dla dowódcy dywizji, gen. Zygmunta Berlinga, było to nowe doświadczenie, bowiem nie uczestniczył on w walkach na froncie, nie dowodził też wcześniej związkiem taktycznym.
1. DP zajęła pozycje wyjściowe do ataku w nocy z 9 na 10 października. Dywizja ugrupowana miała być w dwa rzuty, pułki pierwszorzutowe ugrupowane batalionami w trzech rzutach, każdy pułk piechoty otrzymać miał po jednej kompanii czołgów. W pierwszym rzucie na prawym skrzydle nacierać miał 2. pp. (dowódca ppłk Gwidon Czerwiński), na lewym zaś 1. pp. (dowódca ppłk Franciszek Derks), natomiast 3. pp. (dowódca ppłk Tadeusz Piotrowski) stanowić miał drugi rzut z zadaniem posuwania się za 2. pp. Plan był zbyt długo wypracowywany co sprawiło, iż dowódcy pułków mieli bardzo mało czasu na przygotowanie i organizację natarcia.

Na krótko przed bitwą kilku (według źródeł radzieckich 25) żołnierzy 1. DP przeszło na stronę niemiecką. Przekazali oni Niemcom informację o planowanym ataku radzieckim oraz wskazali im miejsce postoju sztabu 33. armii. Miejsce to w przeddzień bitwy zostało zbombardowane przez lotnictwo przeciwnika. Niemcy dowiedzieli się też, iż w ataku weźmie udział polska dywizja, w związku z czym, wieczorem 11 października, po zapadnięciu zmierzchu, niemieckie służby propagandowe rozpoczęły nadawanie przez megafony audycji w języku polskim. Nadali melodię Mazurka Dąbrowskiego, a także nawoływali żołnierzy polskich do rozprawienia się z radzieckimi komisarzami politycznymi, Żydami i komunistami oraz do przejścia na stronę wojsk niemieckich. Audycję uciszyły polskie moździerze.

12 października rano o godzinie 9.20 salwa artyleryjska rozpoczęła przygotowanie natarcie. Przygotowanie artyleryjskie wedle wcześniejszych ustaleń miało trwać 100 minut, tymczasem jednak skrócone zostało do jednej godziny. Nim artyleria przeszła do wsparcia piechoty, a ta osiągnęła gotowość do uderzenia, minęło 30 minut, co dało Niemcom czas na odtworzenie naruszonego wcześniej systemu dowodzenia i na uporządkowanie własnych szeregów.


O 10.30 pierwsze rzuty 1 i 2 pułków piechoty, żegnane przez księdza Franciszka Wilka, rozpoczęły natarcie, sforsowały Miereję i łamiąc silny opór niemiecki śmiało ruszyły do przodu. Atak piechoty był imponujący. Wyrównane tyraliery obu pierwszorzutowych batalionów zdecydowanie ruszyły na nieprzyjacielskie okopy i transzeje. W pierwszej chwili obrona niemiecka nie była w stanie zatrzymać zdecydowanego polskiego ataku. Po opanowaniu pierwszej transzei kościuszkowcy podeszli pod drugą, zdobywając ją w walce wręcz. Ci spośród niemieckich żołnierzy, którzy nie zdołali uciec z pierwszej transzei, dostali się do niewoli.

Skrócenie artyleryjskiego przygotowania natarcia i przyspieszenie ataku piechoty zupełnie zniweczyło opracowany przed bitwą plan walki dywizji. Nie doszło do zniszczenia nieprzyjacielskich gniazd oporu. Po ataku piechoty artyleria miała ponownie rozpocząć nawałę ogniową, koncentrując ogień w natarciu w taki sposób, aby tworzył on przed poruszającą się piechotą wał ogniowy, stanowiący dla niej swego rodzaju tarczę, za którą może się przemieszczać w ataku. Ten sposób natarcia ćwiczono w trakcie szkolenia bojowego pod Wiaźmą. Jednak przebieg działań pod Lenino przekreślił teoretyczny schemat szkoleniowy, okazało się bowiem, że artyleria nie zapewniła piechocie odpowiednich warunków w prowadzeniu natarcia. Nie zniszczyła niemieckich środków ogniowych, nie obezwładniła ich w dostatecznym stopniu, w ogóle nie stworzyła przed piechotą wału ogniowego. Również czołgi nie były w stanie odegrać takiej roli, jaką planowano przed bitwą. Teren był dla nich za grząski i saperzy musieli wcześniej przygotować specjalne przeprawy. Z powodu nieprawidłowego oznaczenia w czasie bitwy czołgi szukały ich przez 3 godziny.

Po uchwyceniu przez piechotę pierwszej transzei nieprzyjaciela artyleria armijna, nie powiadomiona na czas o skróceniu artyleryjskiego przygotowania natarcia, dalej prowadziła ogień zgodnie z wcześniejszym planem. W wyniku tego zamieszania jedna z salw radzieckiej artylerii rakietowej spadła na piechotę 1. pułku dokładnie w chwili, gdy ta atakowała drugą transzeję niemiecką. W wyniku tego bałaganu piechota 1. pułku doznała znacznych strat, zaś impet ataku został wyhamowany.

Kiedy oszołomienie silnym atakiem polskim minęło, Niemcy skoncentrowali swe siły i uaktywnili działania obronne. Wzmógł się ogień ich artylerii i moździerzy. Równocześnie ze słabnącym ogniem własnej artylerii odżyły punkty ogniowe przeciwnika. Zatrzymane silnym ogniem z broni maszynowej czołowe kompanie 1. pułku piechoty zaczęły się wycofywać. W tym samym czasie przechodzące właśnie przez Miereję jednostki drugorzutowe dostały się pod silny ogień zaporowy. W momencie, kiedy usiłowały się spod niego wydostać doszło do ich zderzenia z wycofującym się pierwszym rzutem. Nastąpiło fatalne w skutkach przemieszanie się pododdziałów, utrata łączności z jednostkami i totalny bałagan. Zawiodło zatem nie tylko współdziałanie polskiej piechoty czołgami, ale i z artylerią, pod ogniem której ginęło własne wojsko.

Od wieczora nad nacierającymi żołnierzami krążyły niemieckie samoloty, bombardując i ostrzeliwując z broni pokładowej atakujących. W pasie natarcia 1 dywizji piechoty znalazło się 178 z 214 (83%) samolotów wysłanych w czasie bitwy przeciwko wojskom polskim i sowieckim przez Niemców. Samoloty po wykonaniu lotu wracały na lotniska, tankowały paliwo, ładowały amunicję i leciały kolejny raz. Szacuje się, że wykonały łącznie ok. 1000 lotów nad głowami polskich żołnierzy. W powietrzu miały pełną swobodę działania, bo z pozycji radzieckich nie wystartował ani jeden samolot.

Po zażartej walce 1 pułk piechoty został wyparty ze wsi Trigubowo. Wskutek znacznych strat wśród oficerów, w pułku wystąpiły oznaki dezorganizacji dowodzenia. Przemieszane bataliony zaczęły wycofywać się na zachodnie stoki wzg. 215,5. Tę niezwykle trudną sytuację opanował zastępca dowódcy dywizji do spraw liniowych płk Boleslaw Kieniewicz, który zdołał powstrzymać wycofujące się oddziały i zorganizować ich opór na południowo – wschodnich stokach wzg. 215,5, dzięki czemu udało się złamać uderzenia nieprzyjaciela.
Bardzo szybko skończyła się amunicja 1. pp., dlatego też gen. Berling zmuszony był wycofać go z pierwszego rzutu. Dowódca tego pułku, ppłk Franciszek Derks w ogóle zniknął, odnajdując się dopiero po bitwie w sztabie 33. armii czarwonej.

Mimo strat, jakie dywizja poniosła 12 października i podczas walk nocnych, gen, Gordow nakazał wznowienie natarcia w całym pasie 33. armii 13 października o 8.00 rano. Gęsta mgła utrudniała prowadzenie ognia artylerii. Wobec biernej postawy sąsiednich dywizji radzieckich praktycznie tylko kościuszkowcy przystąpili do działań zaczepnych. Tylko żołnierzom 2. pułku piechoty udało się wyprzeć Niemców ze wsi Połzuchy, jednak i ten teren został wkrótce utracony. W tej sytuacji w godzinach popołudniowych dywizja polska, po utracie jakichkolwiek możliwości działań zaczepnych, zmuszona była przejść do obrony.
W nocy z 13 na 14 października 1. dywizja została zluzowana przez radziecką 164. dywizję i wycofana do drugiego rzutu 33. armii, przez pewien czas kontynuującej jeszcze natarcie, jednak bez większego powodzenia, po czym całością sił przeszła do obrony zajmowanego terenu. Odcinek frontu, na którym walczyła 1. DP, pozostał „martwy” aż do czerwca 1944 roku.

Straty dywizji kościuszkowskiej poniesione w dwudniowej bitwie pod Lenino były bardzo duże. Z jej szeregów ubyło ponad 3 tysiące żołnierzy, z czego 510 poległych, 1776 rannych, ponad 650 zaginęło bez wieści, 116 dostało się natomiast do niemieckiej niewoli. Straty własne dywizji kościuszkowskiej wyniosły blisko 24% stanu osobowego i procentowo przewyższały straty 2 Korpusu Polskiego poniesione w walkach o Monte Cassino.
Nie sprawdziły się zapewnienia gen. Gordowa o zmiażdżeniu obrony niemieckiej potężnym ogniem prowadzonym w ramach przygotowania artyleryjskiego. Całkowicie bezpodstawne okazały się oczekiwania, że przeciwnik pod wpływem nawały artyleryjskiej wycofa się z zajmowanych pozycji obronnych. Twardy opór żołnierzy niemieckich zaskoczył kościuszkowców. Silny ogień niemiecki spowodował jednakże u części polskich piechurów panikę, która sprawiła, iż niektórzy z nich porzucili szyk bojowy, chowając się w wąwozach przed atakującym lotnictwem nieprzyjaciela.

Piechota polska odpierała kontrataki niemieckie często w walce wręcz. Bez odpowiedniego wsparcia czołgów i artylerii nie mogła niestety odnieść sukcesu. Nie było również należytego współdziałania pułków pierwszorzutowych. Do dużych strat w szeregach polskich przyczyniła się także – niestety – zbytnia, niekiedy wręcz zupełnie bezmyślna, brawura. Dowodem tego jest najbardziej znane zdjęcie z bitwy pokazuje żołnierzy polskich nie kryjących się przed ogniem, ale idących wyprostowanych tyralierą i strzelających z marszu.

Po bitwie dowódca 1. DP, gen. Zygmunt Berling pod adresem własnego sztabu skierował zarzut słabej organizacji jego pracy, brak należytego współdziałania sztabów pułków. Wytykał braki w systemie zaopatrywania i działalności służby medycznej.
Nie bez winy jest również dowódca 33. armii, gen. Gordow. Jednym z głównych zarzutów pod jego adresem jest wymuszenie na Berlingu przeprowadzenie niepotrzebnego rozpoznania walką oraz fatalne wykonanie artyleryjskiego przygotowania natarcia. Decyzja o jego skróceniu w znacznej mierze zaważyła później na przebiegu działań bojowych. Za błędy sowieckiego generała żołnierze polscy ponieśli krwawą ofiarę.

Oceniając bitwę pod Lenino z wojskowego punktu widzenia trzeba podkreślić, iż 1. DP, nacierając z wielkim animuszem, związała znaczną część sił nieprzyjaciela przed swoim frontem, zadając mu przy tym dotkliwe straty. Przełamała pierwszą linię niemieckiej obrony, stwarzając warunki dla wprowadzenia radzieckiego 5. korpusu zmechanizowanego. Wysiłek kościuszkowców nie został jednak należycie wyzyskany i tym samym nie przerodził się w sukces operacyjny. Działania ofensywne 1. DP nie zostały powiązane z natarciem całości sił 33. armii gen. Gordowa i armii sąsiednich. Działając samodzielnie dywizja polska nie była w stanie przełamać obrony niemieckiej i wyjść nad Dniepr.

Większe znaczenie miał natomiast aspekt polityczny udziału polskiej dywizji w bitwie pod Lenino. Pierwsza walka kościuszkowców i poniesione przez nią poważne straty spowodowały znaczny rozgłos, umiejętnie zresztą wykorzystany przez Stalina w trakcie rozmów, jakie prowadził on w listopadzie 1943 roku z sojusznikami anglosaskimi w Teheranie. Udział Polaków w bitwie pod Lenino dał Stalinowi silny argument wzmacniający pozycję komunistów polskich w Związku Radzieckim, konkurującej z polskim rządem w Londynie i osłabiający rolę tego rządu w oczach polityków brytyjskich i amerykańskich. Przywódca ZSRR mógł teraz przedstawić Amerykanom i Brytyjczykom Związek Patriotów Polskich, jako polską reprezentację polityczną, dysponującą liczącą się siłą wojskową.

W ciągu niespełna trzech dni polskie jednostki straciły pod Lenino 3054 żołnierzy, w tym 168 oficerów, 633 podoficerów i 2253 szeregowych. Straty te stanowiły 23, 7 procent stanu wyjściowego przed bitwą. Dopiero władze III Rzeczypospolitej w 1998 roku, 55 lat po bitwie, urządziły poległym w tej bitwie Polakom cmentarz wojenny.

Oficjalne dane, uchodzące dotąd za informacje zweryfikowane, pomniejszały rozmiar klęski: mówiono o 510 poległych i zmarłych od ran, 1776 rannych i 768 zaginionych bez wieści. Byli w tej liczbie Polacy wzięci do niewoli, rzadko i w zawoalowanej formie mówiono odezerterach. Niemcy podawali, że w czasie bitwy pod Lenino wzięli do niewoli 600 polskich żołnierzy. Opublikowana imienna lista obejmowała tylko ok. 250 zbiegów z polskiego wojska. Część z nich była ranna i w ekstremalnych warunkach niewoli mogła deklarować, że dobrowolnie się poddała.
Duża część polskich żołnierzy pochodziła z polskich kresów. Jeszcze przed bitwą pod Lenino wszyscy wiedzieli, że nie wrócą do chałup na kresach, które miały po wojnie pozostać w rękach radzieckich.

Za męstwo wykazane w bitwie dowódca 1 korpusu nadał żołnierzom 1 Dywizji Piechoty im. T. Kościuszki 247 odznaczeń bojowych a Rada Najwyższa ZSRR odznaczyła 239 żołnierzy.



Stenogram z narady dowództwa 1 Dywizji Piechoty z dowódcami jednostek i oficerami liniowymi, poświęconej działaniom dywizji w bitwie pod Lenino.

Generał [Berling]:
Uczcijmy chwilą milczenia pamięć poległych.
[Wszyscy wstają]

No, siadamy.
Akcja bojowa, którą dywizja wykonała w ciągu 12 i 13 października, dała szereg cennych doświadczeń, za które drogośmy zapłacili. Było wiele przyczyn od nas niezależnych, które spowodowały ten stan rzeczy, ale w nas samych, w dywizji, było źródło szeregu błędów, których gdyby nie było, straty byłyby mniejsze.

1.Dywizja zadanie przerwania frontu wykonała. Front został przerwany, dywizja wysunęła się naprzód, podchodząc pod Trygubową z jednej, pod Połzuchy – z drugiej strony.
Wysunąwszy się naprzód, wobec nieruszenia się sąsiada, znalazła się w worku, ale (nieprzyjaciela) z powrotem nie wpuściła.

2.1 pp wyszedł, zgodnie z rozkazem, do natarcia i posuwał się bardzo pięknie aż do Trygubowej. Miejscowość Trygubowa była poza naszym pasem działania, ale wobec
nieruszenia się sąsiada 1pp znalazł się pod ogniem flankowym i dalej poruszać się nie mógł. Wtedy kazałem Trygubową brać. Wieś została wzięta przez 1 pp, który wyszedł pod ogniem flankowym (nieprzyjaciela) zajmującego wzgórze na południe od Trygubowej. (Nieprzyjaciel) przeszedł do przeciwnatarcia i wyrzucił nas z Trygubowej.
Od strony Puniszcze poszły działa opancerzone i czołgi (nieprzyjaciela). Od tego czasu zaczął się w pułku zasadniczy nieporządek. Gdzie przyczyna tego!

Pułk miał rozkaz nacierać w trzech rzutach. Nie wiadomo dlaczego, doszedłszy do Trygubowej, pułk miał trzy ba(talio)ony w jednym rzucie. Rzuty się wdarły – drugi rzut w pierwszy, a potem trzeci w drugi.
Dowodzenie zostało zdezorganizowane. Dowódca 1 pp [ppłk Franciszek Derks] stracił kierownictwo pułkiem i to, co się tam działo później, miało wszelkie cechy paniki.
Po wieczornym meldunku Kieniewicza [płk Bolesław Kieniewicz był zastępcą dowódcy 1 Dywizji Piechoty do spraw liniowych], że jest bardzo źle, zdecydowałem się wprowadzić do akcji drugi rzut dywizji.
Dowódca 1 pp opuścił pułk, znalazł się sam w Połzuchach [sztab 33 armii czerownej] i zameldował, że pułk został rozbity, że go nie ma. Kazałem mu wrócić i objąć dowództwo nad resztkami pułku.
Jak widać, dowódca pułku stracił panowanie nad pułkiem od samego początku i nie panował już nad ba(talio)onami, a gdy (nieprzyjaciel) przeszedł do przeciwnatarcia, on nie miał już w ręku środków, aby przeciwdziałać temu co się stało – katastrofie 1 pp.

Jedyny człowiek, który miał tam głowę k karku, to był Hübner [chodzi o kpt. Juliusza Hübnera – zastępcę dowódcy 1 pp do spraw politycznowychowawczych].
Gdyby nie płk Bewziuk [płk Wojciech Bewziuk był dowódcą artylerii 1 Dywizji Piechoty] ze swoją brygadą artylerii, to by się stało nie wiadomo co.

Utracenie zdolności kierowania walką, dopuszczenie do paniki i dezorganizacji, wreszcie opuszczenie pułku – oto rachunek ppłka Derksa. Przy tej artylerii, którą 1 pp miał w ręku i która mogła mu pomóc, ta klęska była niepotrzebna.
Na prawym skrzydle walka o Połzuchy była tak samo trudna, bo sąsiad zawiódł. Niemcy prowadzili ogień karabinów maszynowych ze wzgórza 207. Czerwiński [ppłk Gwidon Czerwiński – dowódca 2 pp] nie stracił panowania nad sobą, ale stracił panowanie nad ba(tali)onami. Rzuty się zlały. 2 pp wszedł do Połzuchów i prowadził tam walkę. Czerwiński powziął słuszną decyzję obchodzenia Połzuchów wąwozem. Słuszna decyzja, ale niestety, ba(tali)ony 2 i 3 wlazły w pierwszy rzut i poszły do walki niekierowane, bez zadania. Część ich doszła do Puniszcze i tu zostało 1000 ludzi.

Zajęli Puniszcze i zostali tam bez żadnej pomocy. Tego się domyślam, bo danych nie mam. Straty stąd, że nie okazano im pomocy we właściwym czasie. Dowódca pułku panował tylko nad tą częścią pułku, którą miał koło siebie, a resztą nie kierował. Wy, pułkowniku (do płk. Czerwińskiego) użyliście tych ba(talio)onów nie tak, jak wyście chcieli, ale tak, jak one chciały.
Ba(talio)ony drugiego i trzeciego rzutu bez rozkazu poszły naprzód. To bardzo ładnie. Dowódca armii gratulował mi tego o godzinie 13.00. Ale cóż stąd? Tysiąc ludzi zostało. Skutek ten, że o jakiejś 19.00 zaczęła się panika. Przywieziono meldunek, że pod Lenino katastrofa i Niemcy wdzierają się pod Mojsiejewo. Powiedziałem: Zastrzelić jednego sukinsyna z tych meldujących,
a Niemcy zginą. Tak się też stało. Jeżeli kierowanie walką nie stało na poziomie zadania, to kierownictwo jest odpowiedzialne za straty. Ale to nie zwalnia od odpowiedzialności dowódców, którzy mieli w ręku dosyć ciężkiego sprzętu, aby sobie poradzić (…)


Bitwę pod Lenino oceniano w rozmaity sposób i z dwóch krańcowo różnych stron. W poprzednim systemie była symbolem walki z Niemcami i przykładem wspólnego trudu wojennego polskiego żołnierza u boku bratniej Armii Radzieckiej. W nowym ustroju sytuacja zmieniła się diametralnie. Lenino zaczęto oceniać jako krwawą i bezsensowną klęskę poniesioną w imię politycznej gry Moskwy, której celem było niedopuszczenie do powstania niepodległego państwa polskiego.


Uroczystośći 60. rocznicy Bitwy pod Lenino

Wykorzystano:
1. Materiały Departamentu Wychowania i Promocji Obronności Ministerstwa Obrony Narodowej (obszerne fragmenty).
2. Mikołaj Kał „Lenino — Październik 1943”, Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, Warszawa 1996.
3. „Klęska pod Lenino”, AKA, „Rzeczpospolita”, Nr 238, 11.10.03
4. „Bitwa pod Lenino”, Mieczysław Szczeciński, kwartalnik Stowarzyszenia Polskich Kombatantów w Kanadzie, numer 4/144 z października 1997.
5. „Wojna wyzwoleńcza Narodu Polskiego w latach 1939-45”, Ministerstwo Obrony Narodowej, Warszawa 1966.
6. „Pociąg do przeszłości”, Anna Dąbrowska, „Polska Zbrojna”, nr 43.
7. „Rocznica bitwy pod Lenino”, „Nad Sołą i Koszarawą”, nr 21 (52) 1.11.2000
8. „Kombatant”, nr 10/2003, Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych.

W następnych odcinkach:

Skąd Polacy wzięli się w Sielcach i pod Lenino?
Kim był Zygmunt Berling – dowódca 1 DP?
Jaki był udział oficerów radzieckich w dowodzeniu 1 DP?
Mistrz niemieckiej defensywy – generał Wehrmahtu Gotthard Heinrici
Krwawe walki o warszawską Pragę
Jak Kościuszkowcy pomogli Powstaniu Warszawskiemu?
Walki o Wał Pomorski
Zdobycie Berlina
Powojenna historia 1 PPP

MG